Sandemo Margit - 31 Przewoźnik

Sandemo Margit - 31 Przewoźnik, Sagi Margit Sandemo, saga o ludziach lodu

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
_____________________________________________________________________
Margit Sandemo
SAGA O LUDZIACH LODU
Tom XXXI
Przewo
ź
nik
_____________________________________________________________________
ROZDZIAŁ I
Taki długi... długi... sen.

ę
boko pod powierzchni
ą
ziemi, na Południu, z dala od siedzib Ludzi Lodu w
Skandynawii, Tengel Zły otwierał prastare oczy.
Robił to bardzo powoli; uniesienie powiek, ci
ęŜ
kich ze staro
ś
ci i pokrytych szarym
pyłem, kosztowało go ogromnie wiele trudu.
Wreszcie ostatnim wysiłkiem woli zdołał je podnie
ść
.
ś
ółte szpary oczu widziały
jedynie otaczaj
ą
c
ą
je ciemno
ść
. Ale Tengel Zły nie był zale
Ŝ
ny od
ś
wiatła. I tak potrafił
widzie
ć
. Daleko, du
Ŝ
o dalej, ni
Ŝ
by si
ę
mogło zdawa
ć
.
Jego wielosetletni sen nie trwał ci
ą
gle, nie był te
Ŝ
nieustannie jednakowo gł
ę
boki.
Czasami co
ś
go zakłócało. Zdarzało si
ę
,
Ŝ
e który
ś
z jego przodków próbował odnale
źć
naczynie z wod
ą
, zakopane w Dolinie Ludzi Lodu. Tengel Zły musiał wtedy koncentrowa
ć
cał
ą
sw
ą
moc w obronie skarbu. Nie mógł si
ę
poruszy
ć
, a sen sprawiał,
Ŝ
e i mózg miał
oci
ęŜ
ały, tak wi
ę
c jego
ś
mierciono
ś
na moc nie działała z pełn
ą
sił
ą
. Mimo to jednak był w
stanie przenosi
ć
swój obraz tam, w tamto miejsce, by odstraszał
ś
miałków. Wielokrotnie
wytwór jego my
ś
li ukazywał si
ę
intruzom, którzy mieli czelno
ść
naruszy
ć
jego teren.
Najwi
ę
cej wysiłku kosztowali go to wówczas, gdy przybyli tam Heike i Tula. Heike,
jeden z najpot
ęŜ
niejszych potomków rodu, jeden z tych, którzy o
ś
mielili si
ę
zwróci
ć
przeciw
niemu, Tengelowi Złemu, groził mu zakl
ę
ciami z zamierzchłej przeszło
ś
ci Ludzi Lodu. Były
to niezwykle trudne chwile, jego siła została wystawiona naprawd
ę
na ci
ęŜ
k
ą
prób
ę
. A jeszcze
gorzej było kiedy Tula, ta przekl
ę
ta dziewczyna, napu
ś
ciła na niego cztery demony.
Koszmarne wspomnienie!
Po tym zdarzeniu Tengel Zły na długo musiał pogr
ąŜ
y
ć
si
ę
we
ś
nie, by na powrót
zebra
ć
siły.
Ale pami
ę
tał te
Ŝ
przyjemne chwile! Ohydne oczy zwracały si
ę
to tu, to tam,
Ŝ
ółtoszare
spojrzenie powoli, ale z dzik
ą
rozkosz
ą
przedzierało si
ę
przez mrok, przeczesywało
ś
wiat
wspomnie
ń
w poszukiwaniu rado
ś
niejszych zdarze
ń
.
Nie wszyscy z jego dotkni
ę
tych przekle
ń
stwem potomków okazali si
ę
odszczepie
ń
cami. Tengel Zły po raz kolejny przesłał kipi
ą
c
ą
nienawi
ś
ci
ą
my
ś
l Tengelowi
Dobremu, temu, który zdołał odwróci
ć
przekle
ń
stwo i sprawi
ć
,
Ŝ
e jego n
ę
dzni nast
ę
pcy
podj
ę
li walk
ę
ze złym przodkiem.
Miał te
Ŝ
jednak powody do rado
ś
ci. Pami
ę
tał je
ś
wietnie. Ów pi
ę
kny m
ęŜ
czyzna z
dawnych czasów, ten, który odci
ą
ł głow
ę
swojej kobiecie. No i Kolgrim, cho
ć
on nie na wiele
si
ę
przydał. Oprócz tego, oczywi
ś
cie,
Ŝ
e zgładził niebezpiecznego Tarjeia, ale to przecie
Ŝ
on,
Tengel Zły, kierował jego poczynaniami. Solve był jego wiernym sług
ą
, no i Ulvar! Ten był
najbardziej obiecuj
ą
cy, tak, bo Ulvhedina zmarnowali ci
ś
wi
ę
toszkowaci łajdacy. Ale Ulvar
pozostał mu wierny.
Flety! Za ka
Ŝ
dym razem, gdy który
ś
z potomków natrafił na zakl
ę
ty flet, rosła moc
Tengela Złego. Tuli wpadł w r
ę
ce taki instrument, lecz powstrzymała j
ą
ta obrzydliwa
gromada zmarłych, sprzysi
ęŜ
onych przeciw niemu. Tymczasem nie doko
ń
czona gra
dziewczyny i tak miała na niego zbawienny wpływ. Zacz
ą
ł si
ę
budzi
ć
; oprzytomniał na tyle,
Ŝ
e mógł podj
ąć
prób
ę
otwarcia oczu. Najpierw były to tylko niewielkie przymiarki, ale teraz
wreszcie mu si
ę
udało.
Na moment zasłonił powiekami
Ŝ
ółte szpary oczu, mrugn
ą
ł raz tylko, po to, by
sprawdzi
ć
, czy naprawd
ę
mo
Ŝ
e nimi porusza
ć
, a ju
Ŝ
ten nieznaczny ruch wzbił w powietrze
tuman szarego jak popiół cuchn
ą
cego pyłu.
Gra Tuli na flecie, cho
ć
przerwana, obudziła go na tyle, by mógł poprowadzi
ć
jednego
ze swych bezrozumnych potomków do Eldafjord, tam gdzie znajdował si
ę
jego własny flet,
ten, który utracił w tak niecny sposób.
Eldafjord... Podró
Ŝ
Eskila. Doprawdy, tak niewiele brakowało! O mały włos, a Tengel
Zły by si
ę
obudził. Dokonałby tego Heike, jeden z jego najzagorzalszych przeciwników. W

ę
bi mrocznej duszy Tengela Złego na to wspomnienie rozległ si
ę
zło
ś
liwy chichot.
Ale potem pojawiła si
ę
ONA. Ona, ta najstraszniejsza, najbardziej odra
Ŝ
aj
ą
ca. Na
sam
ą
my
ś
l o niej Tengel skr
ę
cił si
ę
z nienawi
ś
ci. Ta, która zdołała dotrze
ć
do jasnej wody.
Shira, jego
ś
miertelny wróg.
I flet, drogocenny flet! Zniszczyła go na zawsze!
Poczuł,
Ŝ
e to wspomnienie setkami no
Ŝ
y wbija mu si
ę
w ciało.
Nie, nie b
ę
dzie wi
ę
cej my
ś
lał o tym upokorzeniu, o pal
ą
cym wstydzie.
Znów wrócił pami
ę
ci
ą
do rado
ś
niejszych wydarze
ń
. Pojawił si
ę
kolejny potomek.
Nosił imi
ę
Ulvar i był naprawd
ę
wiernym uczniem Tengela Złego. Znalazł nie doko
ń
czony
flet, oczywi
ś
cie id
ą
c za wskazówkami Tengela, i ju
Ŝ
sama
ś
wiadomo
ść
tego faktu wzmocniła
złego przodka.
Ale i ten flet tak
Ŝ
e został unicestwiony.
Teraz Tengel nie wiedział ju
Ŝ
o
Ŝ
adnym innym.
Przekl
ę
te łotry, i to krew z jego krwi! Przez cały czas, cho
ć
le
Ŝ
ał tu unieruchomiony,
musiał pilnowa
ć
, by nie zniweczyli jego planów.
Akurat teraz byli słabi. Mieli tylko jednego dotkni
ę
tego, w dodatku dziewczyn
ę
, a ona
nic nie znaczyła. Nosiła imi
ę
Benedikte. Ach! Wiedział niemal wszystko o Ludziach Lodu!
Nad mrocznym
ź
ródłem zła obdarzono go
Ŝ
yciem wiecznym i władz
ą
nad lud
ź
mi. Pełni
władzy jeszcze nie osi
ą
gn
ą
ł, le
Ŝ
ał wszak w okowach snu, ale losy Ludzi Lodu, zwłaszcza tych
z rodu, których dotkn
ę
ło przekle
ń
stwo, mógł
ś
ledzi
ć
st
ą
d, z tajemnego miejsca spoczynku.
Wszelkie zło
ś
wiata docierało tu do niego, niesione ziemi
ą
i powietrzem, ogniem, wod
ą
i
kamieniem, pi
ę
cioma dawnymi
Ŝ
ywiołami plemienia Ludzi Lodu. Kiedy bowiem odwiedził
Ź
ródła
ś
ycia i napił si
ę
wody zła, równie
Ŝ
Ŝ
ywioły stały si
ę
jego niewolnikami,
ś
rodkiem do
osi
ą
gni
ę
cia władzy. Kiedy
ś
miał władz
ę
nad cał
ą
ziemi
ą
...
Ach, jak
Ŝ
e
Ŝ
ałował, jak
Ŝ
e wyrzucał sobie ten pomysł, który wówczas przyszedł mu do
głowy! Postanowił, by pogr
ąŜ
ono go we
ś
nie. A potem został zdradzony! Zdradzony przez
własny ród! Setki razy
Ŝ
ałował, tysi
ą
ce razy wybuchał gniewem, ale na nic si
ę
to nie zdało.
Le
Ŝ
ał pogr
ąŜ
ony we
ś
nie, który ci
ąŜ
ył mu jak kajdany, i stan ten musiał trwa
ć
do czasu, a
Ŝ
znajdzie si
ę
kolejny flet, zakl
ę
ty albo niewydarzony, to ju
Ŝ
nie ma znaczenia, byle tylko dało
si
ę
na nim wygra
ć
jego sygnał.
Gorzki nieustaj
ą
cy gniew odbierał mu siły. Przymkn
ą
ł szkaradne oczy i skupił si
ę
na
chwili obecnej.
Nie było to trudne, d
ź
wi
ę
ki fletu wzmocniły jego zdolno
ść
widzenia tego, co
znajdowało si
ę
daleko. Jedynie ciało było jeszcze słabe, uwi
ę
zione, i przez to jego
ś
miertelnie
niebezpieczna moc nie mogła zosta
ć
w pełni wykorzystana. To, czego do tej pory dokonał,
było jedynie pierwszym ostrze
Ŝ
eniem przed tym, co kiedy
ś
miało nast
ą
pi
ć
.
Teraz, cho
ć
ta Benedikte była wła
ś
ciwie nikim, zerem, musiał mie
ć
na ni
ą
oko,
czujnie si
ę
przed ni
ą
strzec. Bo ona była jedn
ą
z nich, z tych niewiernych, którzy próbowali
go zwalcza
ć
. Sama, co prawda, nie mogła niczego osi
ą
gn
ąć
, ale je
ś
li jej pomog
ą
...
Musi uwa
Ŝ
a
ć
na t
ę
głupi
ą
dziewczyn
ę
.
A gdyby tak sprowadzi
ć
j
ą
na drog
ę
wiod
ą
c
ą
ku nieuchronnej zagładzie?
Tak! Tyle przynajmniej mógł dokona
ć
, przebywaj
ą
c tu, w swym przekl
ę
tym
wi
ę
zieniu.
Musiało si
ę
to jednak sta
ć
potajemnie. Oczy Tengela Złego zamigotały w
ciemno
ś
ciach. Przez ciało przebiegł mu zimny dreszcz strachu. Gdzie
ś
w jakim
ś
miejscu...
Gdzie
ś
w jakim
ś
miejscu istniało inne niebezpiecze
ń
stwo. Shira nie była jedynym
zagro
Ŝ
eniem. Tego drugiego nie znał. Umkn
ę
ło mu, skryło si
ę
przed nim. Ale Tengel Zły
zdawał sobie spraw
ę
,
Ŝ
e jest ono silne, bardzo silne!
Dlatego zniszczenie dziewczyny musi si
ę
odby
ć
w ukryciu, tak by to drugie co
ś
, co
mu zagra
Ŝ
a, nie mogło jej znale
źć
i, by
ć
mo
Ŝ
e, przyby
ć
na ratunek.
My
ś
li zacz
ę
ły pracowa
ć
, zmysły szukały, wstr
ę
tne macki rozeszły si
ę
po
ś
wiecie,
kieruj
ą
c si
ę
ku krajom na Północy...
Obudziło si
ę
niejasne wspomnienie.
Tak, znał pewne miejsce daleko od ludzkich siedzib. Wspaniałe, na wskro
ś
przepojone
złem miejsce. Wiedział o nim, poniewa
Ŝ
w trakcie swej podró
Ŝ
y na Południe sam je
odwiedził.
To miejsce po
ś
wi
ę
cono złu. Został tam nawet przez jaki
ś
czas, tak mu si
ę
spodobało.
Wtr
ą
cił si
ę
w histori
ę
tego miejsca.
Wspaniały, wspaniały czas.
Pami
ę
tał te
Ŝ
... Tengel Zły zebrał my
ś
li, z wysiłkiem starał si
ę
sobie przypomnie
ć
.
Tak! Był tam przewo
ź
nik! Oczywi
ś
cie, tak.
I znów w duchu zło
ś
liwie zachichotał. Przewo
ź
nik, tak, tak, wła
ś
nie on!
Zabawnie było współdziała
ć
z tym człowiekiem. Ciekawe, co si
ę
z nim pó
ź
niej stało,
po tym, jak on, Tengel, opu
ś
cił tamto miejsce. Ciekawe, doprawdy, bardzo interesuj
ą
ce.
Miejsce to, zanim jeszcze on si
ę
tam pojawił, było tak skalane, tak przepojone
wspaniałym złem, czynami tak potwornymi,
Ŝ
e my
ś
l
ą
c o nim odczuł dreszcz rozkoszy. Bez
wzgl
ę
du wi
ę
c na to, jaki wpływ on sam na nie wywarł, z pewno
ś
ci
ą
było to wła
ś
ciwe miejsce,
by wyeliminowa
ć
Benedikte.
Zaprowadzi j
ą
tam niezłomna siła jego my
ś
li.
Trzeba jednak szuka
ć
okr
ęŜ
nych dróg,
Ŝ
adne bezpo
ś
rednie poczynania nie s
ą
ju
Ŝ
mo
Ŝ
liwe. W jaki sposób tego dokona
ć
?
Jak paj
ą
k pracowicie tka paj
ę
czyn
ę
, tak on pocz
ą
ł snu
ć
swój okrutny plan. Niezwykle
przyjemne zaj
ę
cie dla najbardziej złego stwora na
ś
wiecie. Dla samego uosobienia zła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl