SZLABAN 01

SZLABAN 01, SZLABAN

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-----------------------------------------------------------------------------------------
Nieregularnik
literacko-teatralno-artystyczno-ezoteryczny
1 (1) 2003 rok Cena:
$E
-----------------------------------------------------------------------------------------
„Znał kto kiedy poetę trzeźwego?
Nie uczyni taki nic dobrego ”
Jan Kochanowski
„Jedyną rzeczą, na jaką stać nasze miasto, jest migający napis
‹‹Tkaniny››” to myśl, jaka pojawiła się w naszych egocentrycznych,
pseudoartystycznych głowach podczas kolejnej sesji podgrzewania
naszej czarnej żółci, zgodnie z zasadą stosowaną już od antyku, a tak
pięknie wyrażoną przez naszego wielkiego, czarnoleskiego poetę. Ale
jesteśmy ludźmi, których przeznaczeniem, z samego faktu istnienia i
naszej niewątpliwej wyższości, jest bunt wobec kiczowatej, blokowej,
przesyconej prozą urzędowych pism – niezwykle inspirującej swą
szarością – rzeczywistości. Jesteśmy skromni… w swych sukcesach.
Domagamy się jednak, by świat o nas usłyszał!
Dając upust swym niezaspokojonym, egoistycznym,
wielkopańskim, małomiasteczkowym, niepohamowanym,
prowincjonalnym, proletariackim, inteligenckim, chłopskim, pro- i
anty wszystko i nic, we wszelkich aspektach życia fizycznego i
psychicznego, żądzom, zdecydowaliśmy się na wzbogacenie
średzkiego i światowego rynku wydawniczego, nowym, fascynującym,
fachowym, w pełni profesjonalnym, genialnym w swej prostocie i
świeżym w swym amatorstwie, tytułem. Nikt nie chciał nas drukować,
postanowiliśmy więc zrobić to zgodnie z hasłem „Twórco! Wydaj się
sam!” (na pastwę krytyki i złośliwych utyskiwań). Dzięki
wielotygodniowej pracy edytorskiej i wielomiesięcznym
poszukiwaniom młodych talentów literackich, trzymacie w ręku (lub
czytacie przez ramię innego pasażera autobusu, bądź klienta baru)
pierwszy numer, legendarnego wkrótce, SZLABANU.
Chcielibyśmy nie tylko promować nasz niewątpliwy geniusz, ale i
dać szansę Wam – maluczkim, by dzięki naszej tubie propagandowej
zaistnieć. W tym celu podajemy naszą emalię…, tj. nasz e-mail:
szlabanpismo@poczta.onet.pl
. Niezwykłą radością będą nas napawały
te chwile, gdy, sprawdzając skrzynkę, odnajdziemy tam przesłane przez
was wiersze, prozy i dramaty, i cokolwiek jeszcze uznać będzie można
za dzieło lub dziełko literackie, waszego autorstwa. Nie gwarantujemy
druku, jako że wszelkie teksty przejść będą musiały przez redakcyjną
krytykę, a, biorąc pod uwagę nasz egocentryzm, miłość wzajemną i
kółko wzajemnego wspierania, zwane nieraz „lizaniem sobie d…”,
każdy tekst i tak uznany zostanie przez nas za niegodny i nie
dorastający nam do pięt… ale istnieje możliwość, że w swej łaskawości
i z braku tekstów do zapełnienia miejsca (co jest raczej niemożliwe)
umieścimy was w którymś numerze.
Nutka powagi: chcemy, by działo się coś na poletku literacko-
kulturalnym i chętnie zamieścimy, co tylko do nas przyjdzie, choć
fragment o krytyce, mogącej tekstu do druku nie dopuścić, żartem nie
był. Zapełnienie naszymi wypocinami pierwszego numeru to też nie tak
do końca przejaw narcyzmu, ale przedsmak, póki dzieł czytelników nie
otrzymujemy. Jesteśmy otwarci na krytykę… ale i tak wiemy, że
jesteśmy najlepsi i kto twierdzi inaczej jest ignorantem. Sensowne
krytyki (za i przeciw), napisane w dobrym, literackim stylu również
chętnie zamieścimy i gotowi jesteśmy do podjęcia polemiki.
Miłej lektury i wzruszeń estetyczno-intelektualnych życzymy
Wam, a sobie dobrego odbioru, odzewu i mało listów z pogróżkami.
Grupa literacka
SZLABAN
----------------------------------------------------
kazano
----------------------------------------------------
Kazano. I tak wszyscy wiedz¹, kto zacz, ale zgodnie z zasadami
pisma undergroundowego (takie modne teraz s³owo) nie ujawniamy
pe³nych danych, by unikn¹æ gróŸb, szturmu dzikich fanek lub
wizyty NIK-u. Urodzony podczas barwnej zimy 1983 roku. Nale¿y
do pokolenia '80, jeœli takowe istnieje, które charakteryzuje siê
niezwykle dramatycznym prze¿yciem pokoleniowym: Zmieni³ siê
ustrój i wszyscy spodziewali siê, ¿e jako uœwiadomieni
politycznie oko³odziesiêciolatkowie, pokolenie prze¿yje tê zmianê
w g³êbi serca i uraduje siê t¹ podnios³¹ chwil¹. A tu pikuœ.
¯adnych fanfar, oklasków, depresji, och-achów i euforii.
Bezbarwnie przeszli m³odzi twórcy przez szaroœæ polityki,
rodz¹cego siê kapitalizmu, poch³aniaj¹c, niezrozumia³e jeszcze dla
nich, pseudoidee Zachodu, ostatkiem si³ omijaj¹c reformê
szkolnictwa, co uratowa³o resztki ich talentu. ¯y³, ¿yje, tworzy i
tworzy³, pi³... ale siê statkuje, przesta³ uwodziæ, rozpocz¹³
malownicze studia, ima siê wielu zajêæ, a porzuciwszy jedn¹
lokaln¹ gazetê, postanowi³ wspó³tworzyæ kolejn¹ - niniejsz¹,
nareszcie kulturaln¹. O twórczoœci nic, sami przeczytacie.
Rozpoczynamy nagrodzonym (spoœród czterech przez niego
nades³anych) wierszem w Akademickim Konkursie Poetyckim
zorganizowanym w Poznaniu przez Niezale¿ne Zrzeszenie
Studentów.
Pies w teatrze
Pamięci bezpańskiego psa, który do teatru wdarł się przed
spektaklem.
Cichy, głodny, z jedynym objawem radości
(ale jakże wymownym) zamerdań ogonkiem,
usadowił się niemo,
warstwą brudu i litość
wzbudzających oczu,
na miękkiej podnóżce służalczej dywanki.
Nie ma siły,
przysmaku, przymusu, groźby, tragedii,
odrywającej przybłędę od ciepła legowiska.
Porzuca, nieświadom, marmuru
dramaty
dla prostej emocji nóg tysięcy
wdeptanych w
katharsis
wycieraczki.
i
¯ale ariadyczne
W cichy labirynt wiodę
życie i obłok kochanka
by drogi wyjścia dociekał
nicią z powietrza usnutą
q
i naprawiał swe błędy
o których zapewnić go mogę
1
q
(choć nic o nich nie wie
żadne z nas)
gdy oczy szepczące obróci
I tylko spłoszone gołębie
Wykazują oznaki życia
Gubiąc w locie swe pióra
Na tłum zastygły
W pozornej śmierci
Kamuflaż desperatów
M
Wlecze swą drobną postać
a
a
cień za nim płaszcza pokutnego
bydlęca głowa bukietu
zwisa w ręku błagalna
klęczy w roli, jaką nadałam!…
- Czy to koniec?
- Czy to po mnie?
- Czy to dziś?
p
Bez obawy
To tylko pojedynczy wędrowiec
i
o
Wtedy (niech bogowie przeklną
plan niewieści przebiegły)
„To nie róże, kochanie…”
mówi, „Przyjmij chryzantemy…”
Społecznie potępiony
W swej samotnej
Emigracji
u
t
w
Coś, co nie wierszem jest, ale z okazji świąt, w sam
raz
obrazoburcze:
Tam…
s
q
w
Bez delegacji
Z zaświatów
Tylko z własnej woli
Amisterium w złą godzinę wypowiadane
Telefony po raz setny-tysięczny wyrywają krzykiem pseudorozmowy utartych
schematów negocjacji.
DUSZA POTĘPIONA: Boga nie ma…
NIE-KAŻDY: Któż cię zatem potępił?
DUSZA POTĘPIONA: Ten sam… Odchodzę w krzyczącą rozpacz ciszy…
NIE-KAŻDY: Stój! Pozostań! Dla nikłej nadziei wykupienia!
Na cześć duszy odeszłej, każda komunikacji świątynia okoliczna wydała na
świat pieśń dwunastu dzwonów telefonu.
NIE-KAŻDY: I któż nas teraz zbawi?
Głosy dzwonów przywołują wiernych ku świątyni. Czas odprawić misterium
niezwykłe: zmartwychwstanie i śmierć zarazem, potępienie w odkupieniu,
obraz nadziei, a bólu setek niewinnych pokoleń. Czas odsłonić kurtynę,
zakryjcie więc oczy woalem!
Potępiony za inicjatywę…
Pozostaje cicho
Bez słów obrony
Czy skargi…
w
Ostatnie słowa zostawił w liście…
Ale to tylko pożegnanie…
w
----------------------------------------------------------
d
Kisiu
------------------------------------------------
Kisiu. Urodzony w 1984. Jego chorobliwa twórczoœæ, istniej¹ca
tylko w jego g³owie, znalaz³a nik³e odbicie w dekadencko-
turpistycznych obrazach literackich. Nale¿¹cy, dziwnym trafem,
tak¿e do pokolenia '80., którego prze¿yciem pokoleniowym jest
brak prze¿ycia. Dlatego te¿ - ironicznie - nie prze¿y³. Zmar³ w
2001. Tak wiêc mo¿ecie mu skoczyæ.
W swej paranoi, ob³êdzie, pseudodysleksji, któr¹ przez ca³e
¿ycie stara³ siê bezskutecznie udowodniæ, herubinkowoœci, mani
do wymieniania i powtórzeñ, heroizmie i heroinizmie, wyplu³ z
siebie setki nikomu, a w szczególnoœci sobie, niepotrzebnych
tekstów.
Ot, jedna z jego wymiocin:
CZTERY GŁOSY ZE SŁUCHAWKI: Jego nie ma! Co czynić?
NIE-KAŻDY: Uciekać.
CZTERY GŁOSY ZE SŁUCHAWKI: Lecz skorzystać jak?
NIE-KAŻDY: Pomyłka…
Nie słucha, zduszony, ginącej oracji.
CZTERY GŁOSY ZE SŁUCHAWKI: W orszaku! W orszaku tkwi złoto i
sława!…
Nadchodzą kapłani Jowisza, Zeusa, Re, Seta, Allacha, Chrystusa, Peruna…;
golone ich głowy, bezbrewe ich twarze, zarosłe w opilstwie, złoceni w
purpury alb prostych i skromnych. Kadzidła, kostury przynoszą westalki –
prześwięte dziewice gwałcone co nocy na mszach faunistycznych; posągi,
bałwany przyświecają kapłanom, ich krzyżom, posągom, ich trudom i znojom,
ich ucztom, bogactwom przez lud przysyłanym, ku czci krągłych brzuchów,
pieniądzem napchanych. Ryczą modlitwy, pieśni im znane, tajne formuły
pożegnań, przebudzeń, więc złóżcie pokłony, chwalcie
oblicza, bowiem
jedyna to droga zbawienia!
DUSZA POTĘPIONA: Zmusili, bym mówiła, że Jest. Powtarzam i wierzyć
zaczynam, tak często pada Jego imię z mych ust…
NIE-KAŻDY: Lecz wciąż jesteś potępiona. Któż cię zatem potępił?
DUSZA POTĘPIONA: Mówią, że Ten sam…
NIE-KAŻDY: Lecz dlaczego?
KAPŁANI: Za swe nieistnienie! Za zbawienie nasze, którego nigdy nie było!
W imię niemych pokłonów nadziei!
Kapłani składają ofiary…
Ostatni tekst Kazana to epitafium na cześć odeszłego
tragiczną śmiercią samobójczą poety i przyjaciela, którego
teksty, ku zachowaniu jego imienia dla przyszłych pokoleń
drukujemy poniżej. Kisiu, niech ci ziemia i marmur lekkimi będą:
P
O E M A T Y
1. Jestem oblatywaczem
użytkiem papierowym, kursującym
wymieniają mnie, z rąk do rąk jak monetę,
rozmieniają i zamieniają
W żadnych ustach nie goszczę zbyt długo,
by bywać wszędzie.
W każdych bywam z bólem dla przyjemności,
zadawalając wszystkich gości.
Jestem oblatywaczem wszystkich,
dla wszystkich i po wszystko jestem
Jedynie nie po siebie
Pocztówka z wyprawy
Kisiowi,
w podzięce, że jednak nie o nim
2. Nie ma gór na szczytach,
niezdobytych,
przysłoniętych otchłanią,
umieszczonych za lasem.
Bryła metalu
Obciąża dłoń:
Huk!
Błysk!
Świst!…
Na szczytach mamy swoje stado krzyży,
Co jakiś czas zbawiamy się tam by zachować…
Dom, Dzielnicę, Okno, Drzwi
Nie ma u nas ludzi, są tylko krzyże
g
2
Zbawiamy się codziennie w Niedzielę,
Nikt wtedy wychodzi razem alejami
Przemierza zbocza, szukając miejsca,
Umieszcza się i oczyszcza zapomnienie.
7. #####
słowo
?????
klucz
Ogłaszamy konkurs na interpretację 7. części Poematów.
Interpretacje, o objętości 1-3 stron znormalizowanego
maszynopisu należy przesłać na nasz adres internetowy
szlabanpismo@poczta.onet.pl
. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi
za około miesiąc, w którymś numerze, który wtedy się ukaże.
Nagrodą będzie talon na jedną, artystyczną herbatę w cafe-pubie
Behemot.
4. Wszystko coś mówi
k
Na dłoni mam dwa koła
To pierwsze – kwadratowe
I trzecie trójkątne, o pięciu bokach
On też się nazywa:
Stwarzając pozory imion i przezwisk
Co roku pod ty samym adresem
Co roku też malują płot na cmentarzu
j
Następny otworek będzie fragmentem Myśli
to już jest początek mało istotny.
to tylko złudzenie o jego liczebności
jest w sam raz nie idealny
złożoność jego gatunku
Ona na złość zanika!!!
W skorupie ziemi
Wytryska i płynie
Parować wiatrem i grzać lodem
w
polega tylko na tworzeniu coraz to nowszych odnóży
w
co
naj-
wyraźniej
wątpić
h
nie trzeba
q
3. Słońce
Pojawia się codziennie na lewym ramieniu
I na nim zasypia
księżyc, jeśli chce iść to płynie,
można
g
i to nie
koniecznie
podlewać
kwiatki na
drzewach
A teraz coś dla wegetarian:
t
płynąc leci
lecąc nie rusza się z miejsca
Gwiazdy

Słońcami
na
Księżycu
„Padlinożerca, jak ty i ja
Coraz nas więcej
Koniec
Strasznie tu
Gdy się ktoś z nich zakradnie – ktoś z nas”
------------------------------------------------
5.
Y
T A M E O P
Ź Na samym początku
umieszczono nas po za końcówkami
jeden, osiem, jedenosiem,
Eryk
------------------------------------------------
Spogl¹daliœcie kiedyœ na czas i jego miary jako wzglêdny wymys³
niezbêdny cz³owiekowi do istnienia? Zgodnie z t¹ miar¹
urodzi³em siê 19 dnia 5 miesi¹ca 1984 roku po narodzeniu
Chrystusa. Jestem poetyzuj¹cym filozofem lub filozofuj¹cym poet¹
ale to nieistotne. Naprawdê jestem b³êdem b³¹dzenia i wiem, ¿e
"Samo istnienie jest najdoskonalsze ze wszystkiego, bo odnosi siê
do wszystkiego jako urzeczywistnienie. Nic bowiem nie ma udzia³u
w rzeczywistoœci, jak tylko w tej mierze, w jakiej istnieje." Tak
powiedzia³ œw. Tomasz. NieŸle jak na œwiêtego. Te¿ taki bêdê. Jak
tylko przestanie mnie kusiæ idea ob³êdu i zacznê w coœ wierzyæ.
Ż Przemieszczając się po szczeblach
drabinokarierowiczowskich
Na samym początku
potrzeba czegoś więcej niż ust między udami
Z zabić kobietę na szosiE
umieścić jej zwłoki w wodziE
skoczyĆ
A Na sam początek
q
6.
P
O E M A T Y K A
Lecznicza moc œcian
Twórcza interwencja w potoki słowników.
ugniatających
Twórcza interwencja w potoki
słowa
Twórcza interwencja w
zgniłe
Twórcza interwencja
językiem
Twórcza
boskości
.wókinwołs ikotop w ajcnewretni azcrówT
Nie nie nie
Nie ta Droga
q
Nie nie nie
Nie te słowa
Nie mów mi człowieku
w
w
Że możesz to zatrzymać
Zapamiętaj człowieku
Miasto masa maszyna
w
Nasz pochód
w
l
3
q
Największa kpina
-------------------------------------------------
Tu nie ma już co zmieniać
To trzeba zniszczyć
To trzeba zatrzymać
Trzeba nas zarzynać
Melon
-------------------------------------------------
Poni¿szy rysunek pochodzi z prywatnej kolekcji jak¿e znamienitego,
niewzruszonego niczym kamieñ, który nosi nie tylko w sercu, ale i w
plecaku, artysty. Prawdopodobnie jest to autoportret, ale to tylko
teoria. Tak naprawdê nie wiemy co "artysta chcia³ powiedzieæ".
Ja chcę mówić swoje słowa
nie obchodzi mnie
co chcesz schować
A to jest moja droga
To jest moja choroba
Wy się nie wstydzicie więc czemu ja mam
Całą resztę świata zostawiam wam
Ale w mojej głowie Będę Sam!!!
I czuję coraz bardziej że jestem szczery
Przebudzony Oczyszczony Zbawiony
Zapomniany Porzucony
Uzdrowiony
***
Papierowa drzazga wbiła mi się w mózg
nie mam już oczu
nie mam już uszu
nie mam już ust
Pytam czym się różni dzień powszedni i święto?
Jak to jest że odszedłem
choć nadal tu stoję?
Jak to jest
że nie tego co wy
się boję
Moja mała dusza zmieniła się w dym
Nie jestem Tym… Nie jestem Kim…
Jestem bo wiem że mogę
być nikim
nie branym pod uwagę
parametrem ukrytym
q
q
q
t
q
------------------------------------------------
Badacze świętych ksiąg
nie dostrzegli jeszcze że odpowiedź tkwi w bieli
otaczającej litery
Eryk z Polski 21.02.2003 21:50
q
P
OWIASTKA
q
q
q
q
q
q
q
Hiob oddychał spokojnie. Jego serce przepełnione było
radością słonecznego dnia. Z nostalgią wspominał czasy gdy
wszechświat nie był świadomy Jego istnienia. Teraz bezosobowa
uwaga wieczności skupiona była na ruchach.
Podnosił ręce do nieba idealnie odgrywając swoją rolę
Czekał na odpowiedni moment – „Czas Słowa”
Usta otwierały się same.
Padło pytanie.
Dlaczego?
Hiob, w duchu śmiał się ze swojej kwestii
Choć rozumiał jej wagę dla tych co jeszcze
Nie wiedzą, nie są gotowi na poznanie
Odpowiedzi zawartej w milczeniu.
sZLABAN
rEDAKCJA:
rEDAKTOR NACZELNY: kING
rEDAKTOR WYMAR£Y: kISIU
e
rEDAKTOR GRYZON: kAZANO
nAK£AD: KONTROLOWANY,
C\YYZ¦´
wYDAWNICTWO:
IN
& S-ka
aDRES REDAKCJI: SZLABANPISMO@POCZTA.ONET.Pl
g
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl