Sabałowe bajki

Sabałowe bajki, TATRY

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O ^SABAŁOWI MUZYCE
Wielka to przyjemność móc stwierdzić, iż sprawy,
0 których myślało się i mówiło niegdyś, a które pozornie
poszły w zapomnienie, odżywają pó latach, i to w po-
staci doskonalszej od projektowanej w odległej przeszło-
ści. A chodzi tu o pomysł zrodzony dokładnie lat temu
trzydzieści w zakopiańskiej kawiarence parkowej, zwa-
nej popularnie „Małpim Gajem", gdzie w słoneczne dni
letnie spotykało się grono miłośników i znawców Tatr
1 Podhala, takich jak dyrektor Muzeum im. Chałubińskie-
go, językoznawca Juliusz Zborowski, muzykolog Adolf
Chybiński, etnograf Jan Stanisław Bystroń, Bronisław
Romaniszyn, doskonały narrator gadek góralskich, i paru
innych.
Pewnego razu rozmowa zeszła na starego Sabałę i ktoś
wyraził żal, iż zbiorek jego świetnych humoresek, ogło-
szony w r. 1897 przez Andrzeja Stopkę, należy do bia-
łych kruków i że nikt nie myśli o jego wznowieniu. Na
to zareagował żywo Zborowski oświadczając, że pomysł
ten nieraz przychodził mu do głowy i że nawet zgroma-
dził trochę opowiadań nie znanych Stopce. A gdy towa-
rzystwo się rozeszło, zaprosił mnie do Muzeum i zapro-
ponował, byśmy razem zabrali się do roboty; on przy-
gotuje teksty i żywot Sabały, ja zaś sporządzę komen-
tarze do bajek i dam ich charakterystykę. I na potwier-
dzenie umowy wręczył mi dublet z biblioteki muzealnej,
miniaturowy tomik Stopki. Niestety, wybuch wojny
w rok później, zniszczenie mojej biblioteki w Warsza-
wie, a zamknięcie Muzeum i rozbicie Biblioteki w Dwor-
cu Tatrzańskim w Zakopanem uniemożliwiły realizację
projektu. Wracało się do niego kilkakrotnie po wojnie,
ale nawał różnych zajęć, wreszcie śmierć Zborowskiego
sprawiły, iż dopiero teraz stary pomysł doczekał się
realizacji."
5
Sabałowe bajki
Wybór i opracowanie
TERESY BRZOZOWSKIEJ
®
Słowo wsłępne
JULIANA KRZYŻANOWSKIEGO
PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
Wyrosły na jej gruncie tomik ma podwójne oblicze,
którego połowę tylko dostrzegało się przed laty, gdy
rodził się pomysł wznowienia zbioru Stopki. Połowa ta
to teksty znakomitego bajarza, na których wartości arty-
stycznej poznali się jego literaccy przyjaciele, mistrzo-
wie pióra, Sienkiewicz i Witkiewicz. Pierwszy uwiecz-
niał Sabałę i jego „pomarszczoną twarz, podobną zara-
zem do głowy starego sępa i do twarzy Miltona", drugi
kreował go na tatrzańskiego Homera. Obaj podziwiali
w nim jednak bajarza ludowego, po mistrzowsku przed-
stawiającego w prostym, ale niezwykle plastycznym ję-
zyku przygody myśliwskie, własne i cudze, oraz nie-
zrównanego facecjonistę, obdarzonego wspaniałym hu-
morem, tryskającym z jego gadek. Facecje te, oparte
zwyczajnie na odwiecznych kawałach o charakterze mię-
dzynarodowym, uderzają swoistą, Sabałową odrębno-
ścią, sztuką zamykania treści w krótkich, zwartych opo-
wiadaniach, swą rodzimością, swym charakterem pod-
halańskim. Ot, do tradycji Ezopa nawiązująca, a od
średniowiecza znana w całej Europfe bajka zwierzęca
0 nieprzyjaźni psa z kotem. W ujęciu Sabały rozpoczyna
się ona od czynności w urzędzie gminnym, gdzie „oze-
słał Paniezus karby" zwołujące członków gromady na
zebranie, którego uchwały „wypisali janieli [...], a Pa-
niezus trzymał syćko piecontke nad kaganke, a kie wtó-
re pismo juz było napisane, toz to wartko jom przyło-
zył — ha i". Chcąc uchwycić swoisty koloryt tej scenki,
trzeba wiedzieć, iż wójt czy sołtys kijem karbowanym,
przekazywanym z chałupy do chałupy, zawiadamiał o po-
siedzeniach gminnych, a uchwały opatrywał pieczątką,
którą trzymał nad płomieniem świecy łojówki lub ka-
ganka, sadza bowiem zastępowała tusz. A podobnie wy-
gląda sprawa psa-gońca, roznoszącego w „tórbce" pisma
1 umizgającego się do spotkanej po drodze kotki, a spło-
szonego przez kocura. Codzienne życie i obyczaje wsi
polskiej przenoszą starą humoreskę w świat inny, aktual-
ny, doskonale znany słuchaczom bajarza. I na tym po-
lega urok jego gadek.
Przedstawioną tu bowiem metodę stosuje on kon-
sekwentnie i stale, opowiadane sytuacje widzi nie jako
suche schematy wydarzeń, lecz jako konkretne obra-
zy, osadzane na tle otaczającej go góralskiej rzeczywi-
stości.
0
Drugie zaś oblicze wznawianego zbiorku, nie dostrze-
gane, jak się rzekło, przed laty trzydziestu, a przynaj-
mniej nip dostrzegane w całej pełni, to indywidualność
bajarza, narratora, śpiewaka ludowego. Sprawa to bar-
dzo aktualna w folklorystyce dzisiejszej. Zbieracze z epo-
ki Stopki spoglądali na literaturę ludową jako na zespół
utworów anonimowych, poznawanych od — jak to się
dzisiaj mówi — informatorów równie bezimiennych, któ-
rych się w ogóle nie wspominało, podając w najlepszym
razie ich płeć i wiek, a wyjątkowo tylko nic nie mó-
wiące nazwiska. Nauka dzisiejsza informatora traktuje
tak, jak w historii literatury autora, omawia więc jego
biografię i akcentuje w niej te wszystkie czynniki, które
wyznaczają jego postawę. Praktycznym wynikiem tej
nowej metody, stosowanej — dość zresztą nierówno-
miernie — w całym świecie, jest ukazywanie się zbiorów
repertuaru tego czy owego bajarza, opatrzonych jego
nazwiskiem, portretem, niejednokrotnie nawet serią fo-
tografii, odtwarzających jego mimikę i gesty. By daleko
nie szukać, wskazać można na przykłady z terenów bli-
skich Podhalu. Przed dziesięciu laty folklorysta cz'eski
A. Satke ogłosił wspaniałą książkę o bajarzu hluczyń-
skim, Józefie Smolce, łącząc w niej biografię tego „po-
hadkarza" ze zbiorem jego tekstów i starannym albumem
jego podobizn. Bijący go bogactwem swego repertuaru
góral z Czeskiego Śląska, Józef Jeżowicz, jest przedmio-
tem podobnie wykonanej monografii pióra młodego baj-
koznawcy, Daniela Kadłubca. O intensywności tego no-
wego spojrzenia na twórców ludowych świadczy inna
okoliczność. Folklorystka węgierska, Linda Degh, napi-
sała dużą książkę o bajarzach i zespołach bajarzy na
Węgrzech i za dzieło to otrzymała międzynarodową na-
grodę włoską, ufundowaną w Palermo przez Sycylijską
Agendę Turystyczną, która co trzy lata odznacza naj-
wybitniejsze prace z dziedziny folkloru.
Metodę tę stosuje się od lat czterdziestu powszechnie
jako wynalazek radziecki, choć za twórcę jej uznać trze-
ba Serba, Wuka Karadżicia (1787—1864), a po nim wy-
mienić tu można Stanisława Witkiewicza. On to, wie-
dziony trafną intuicją, wprowadził w swej pracy
Na
przełęczy
całą dużą, artystycznie skomponowaną relację
o Sabale, jeśli zaś przykładem swym nie zachęcił póź-
niejszych miłośników literatury ludowej, to chyba dla-
7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl