SZ110. Mather Anne - Pod Karaibskim ...

SZ110. Mather Anne - Pod Karaibskim niebem, Książki - Literatura piękna, Światowe Życie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->ANNEMATHERPODKARAIBSKIMNIEBEMROZDZIAŁPIERWSZYEve wyrzucała właśnieściółkęz boksu Błyskawicy. Miał tozrobić Mick, ale nie pokazał się tego ranka i Eve musiała się tym zająćsama.Właśnie się pochylała,żebynabrać widłami kolejną porcję,kiedy zauważyła Ellie. Starsza pani uniosła chusteczkę,żebyzasłonićnos, po czym powiedziała:- Wyjdźmy na zewnątrz. Musimy porozmawiać. Eve skinęłagłową i odłożyła widły na bok. Babci lepiej się było nie sprzeciwiać.Stukot laski towarzyszył im, kiedy szły wzdłuż rzędu pustych boksóww stronę wyjścia ze stajni.Był listopad i wokół unosił się zapach dymu. Na drzewach widaćjuż było szron, aświatłaotaczające podwórze lśniły w chłodnymwieczornym powietrzu.- Jutro przyjeżdża Cassie - powiedziała starsza pani, owijającciaśniej swoje obszerne kształty wełnianym szalem. Eve poczuła uciskwżołądku.- Na jak długo? - zapytała obojętnym tonem, chociaż wiedziała,żenie będą tołatwechwile. Ona i Cassandra nigdy się niezaprzyjaźnią.- Nie mówiła - odpowiedziała Ellie. - Jak zwykle mamy siędostosować do jej potrzeb. A na dodatek przyjeżdża z jakimśmężczyzną. Nie wiem, kim on jest, ale znając Cassie, to pewnie ktoś,kto może jej pomóc w karierze.1Anulaadnacssuol- No cóż... Jeśli przyjeżdża z chłopakiem, to myślę,żedługo niezostanie. Musi mieć tutaj jakąś sprawę do załatwienia. - Przygryzładolną wargę. - Co mam zrobić?- Nie rozumiem. - Ellie spojrzała na nią, zaskoczona.- Wiesz, jak jest między nami. Czy mam się gdzieś przenieść naczas, kiedy ona tu będzie? Jestem pewna,żeHarry...- Nie mieszajmy w to wielebnego Murraya — powiedziałasurowo starsza pani. - Nie możesz u niego zostać. Jakby towyglądało? Poza tym to jest twój dom. Nie chcę,żebyśsięwyprowadzała.- Dobrze. - Eve stwierdziła,żelepiej nie kontynuować tejrozmowy. Jednak babcia jeszcze nie skończyła.- To jest Northumberland - powiedziała z lekkim drżeniem wgłosie. - Nie północny Londyn. Teraz nie mieszkasz już w jakiejśśmierdzącejmelinie.Nawiązanie do jej przeszłości nie było miłe, ale oznaczało,żeobojętność babki wobec wizyty Cassie jest tylko pozorna. Starsza paniniezwykle rzadko wspominała o tym, gdzie Eve mieszkała, zanimprzybyła jej na ratunek. Po chwili jednak zorientowała się,żesprawiławnuczce przykrość.- No - powiedziała polubownym tonem. - Nie mówmy na razie otym. Jest za zimno. Może wrócimy do tego przy kolacji.Eve wiedziała jednak,żetak się nie stanie. Babcia wyraziła jużswoje zdanie, a w niektórych aspektach była równie samolubna jakCassie. Och, nigdy nie zostawiłaby swojego dziecka po urodzeniu ani2Anulaadnacssuolnie ignorowałaby jego istnienia przez pierwsze piętnaście lat jegożycia,ale lubiła, kiedy wszystko było po jej myśli. A Eve rzadkoczuła się na tyle silna,żebysię jej sprzeciwić.- Niedługo wrócisz? - zapytała Ellie. Eve skinęła głową.- Jak tylko wprowadzę Błyskawicę z powrotem do boksu -obiecała.- Dobrze.Babka wyglądała, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale sięrozmyśliła. Uniosła laskę na pożegnanie, po czym pokuśtykała wstronę domu.Wynajęty Aston Martin dosłownie pożerał kilometry pomiędzyLondynem i północną Anglią. Jake cieszył się,żejadą autostradą,ponieważ dzięki temu ta podróż szybciej się skończy. Nie miał na niąnajmniejszej ochoty.- Zatrzymamy się na lunch?Cassandra starała się być radosna, ale on nie podzielał jejentuzjazmu. Nie powinien tutaj być, myślał. Zabrała go ze sobą,żebyprzedstawić swojej matce, a to za bardzo pachniało mu związkiem.Oczywiście spotykali się przez ostatnie sześć miesięcy, ale to niebyło nic poważnego. Przynajmniej z jego strony. Nie miał zamiaruznowu siężenić.A już na pewno nie z kimś takim jak Cassandra.Lubił jej towarzystwo od czasu do czasu, ale wiedział,żemieszkanie znią doprowadziłoby go do szaleństwa.- Słyszałeś, co mówiłam, kochanie?- Słyszałem - powiedział. - Ale tutaj nie ma się gdzie zatrzymać.3Anulaadnacssuol- Niedługo będzie zjazd na stację.- Nie mam ochoty na tłuste frytki i hamburgery- odpowiedział Jake sucho. Zerknął na złoty zegarek naprzegubie ręki. - Jest dopiero za piętnaście pierwsza. Powinniśmy byćna miejscu za niecałą godzinę.- No cóż... Chyba jednak nie.Cassandra była nadąsana i Jake znów rzucił jej spojrzenie zukosa.- Powiedziałaś,żeto tylko około trzystu kilometrów -przypomniał jej. — Według mnie przejechaliśmy już co najmniej trzyczwarte drogi.Cassandra wzruszyła obojętnie ramionami.- Może trochę zaniżyłam odległość.Jake zacisnął palce mocniej na kierownicy.- Jak to?- No dobrze. - Cassandra odwróciła się do niego.- Przecież nigdy byś się nie zgodził, gdybym ci powiedziała,żeto prawie pięćset kilometrów od Londynu.Przesunęła palcami po rękawie jego czarnego swetra zdoskonałej wełny i lekko pogładziła opaloną skórę na przedramieniu.On jednak nie zareagował na jej dotyk. Pięćset kilometrów. Tooznaczało,żeprzed nimi jeszcze co najmniej dwie godziny jazdy. Ibędą musieli się gdzieś zatrzymać.adnacs4Anulasuol [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl