SZ064. Mather Anne - Powrót do ...

SZ064. Mather Anne - Powrót do Grecji, Książki - Literatura piękna, Światowe Życie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne Mather
Powrót do Grecji
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zobaczył ją natychmiast, kiedy tylko prom wszedł
do portu w Santoros. Helen stała oparta o barierkę
i Milos musiał przyznać, że nadal jest ona wyjątkowo
piękną kobietą.
Na sam jej widok ściskało go w żołądku i czuł się
coraz bardziej spięty. Chociaż łączył ich tylko krótki
epizod, który zdarzył się i zakończył ponad czternaście
lat temu, to jednak obecność tej kobiety wciąż wzbu­
dzała w nim silne emocje.
Theos,
czy coś z nim było nie tak? Przecież od czasu
tej bezsensownej przygody zdążyła zostać żoną i mat­
ką, a także owdowieć. Już dawno powinien był wybić
ją sobie z głowy, wmawiał sobie nawet, że rzeczywiś­
cie tak jest.
Helen wyglądała na zmęczoną, co zresztą po tak
długiej podróży byłoby całkiem zrozumiałe.
W każdym razie była już tutaj, a więc Sam - jej
ojciec - miał powód do radości. Od kiedy Helen
przyjęła jego zaproszenie, nie mówił prawie o niczym
innym. Milos był przekonany, że Sam powita ją w por­
cie osobiście, lecz ten poprosił go, by zrobił to za
niego. Uważał, że dzięki spotkaniu przed laty w Lon­
dynie, Milosowi będzie łatwiej nawiązać z Helen
pierwszy kontakt.
6
Gdyby jednak wiedział, jak sprawy wyglądały na­
prawdę!
Sam był bardzo przejęty tą wizytą; ostatni raz
widział córkę ponad szesnaście lat temu i to także
w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Jak twier­
dził, jego pierwsza żona zrobiła wszystko, aby Helen
znała tylko jedną wersję wydarzeń. Wydarzeń, które
w konsekwencji sprawiły, że rozczarowany Sam na­
wiązał romans z przystojną, smagłą Greczynką, którą
poznał podczas pobytu służbowego w Atenach, a na­
stępnie wziął z nią ślub.
Kiedy w niespełna dwa lata później Milos poznał
Helen, wciąż była bardzo wrogo usposobiona do ojca.
Z całą bezwzględnością i naiwnym, młodzieńczym
idealizmem nie mogła mu darować, że zdradził jej
matkę.
Milos musiał też przyznać, że była nad wyraz
wrażliwa i podatna na zranienie. A on to wykorzystał.
I nie miało to już żadnego związku z Samem, dotyczy­
ło wyłącznie jego.
Próbował usprawiedliwiać się sam przed sobą, że
dziewczyna była więcej niż chętna, lecz kiedy wrócił
do Grecji, ogarnęło go spóźnione poczucie winy. Ni­
komu nie powiedział, co zdarzyło się podczas po­
dróży, nawet własnej rodzinie, a tym bardziej Samowi,
czy Mai, jego drugiej żonie. Miał poczucie, że zawiódł
zaufanie przyjaciela, lecz jeszcze gorsze było to, że
w pewnym sensie zawiódł siebie.
Z chmurną miną patrzył teraz, jak prom powoli
zbliża się do nadbrzeża i wciąż rozpamiętywał, co
zdarzyło się czternaście lat temu. Problem polegał na
7
tym, że jego małżeństwo - zaaranżowane przez ojca,
wbrew woli Milosa - akurat się rozpadało. Chciał się
od tego oderwać, potrzebował zapomnienia.
I akurat wtedy musiała pojawić się Helen, pomyślał
z goryczą.
Zaraz potem uciekła, tym samym dając dowód, jak
bardzo była niedojrzała.
Oczywiście, nigdy by nie przypuszczał, że kiedyko­
lwiek znajdzie się w takiej sytuacji jak teraz. Nie
spodziewał się, że Helen kiedykolwiek nawiąże sto­
sunki rodzinne z Samem i z Mayą, co stwarzałoby
okazję do ponownego spotkania także i z nim.
I oto, ku jego zaskoczeniu, Sam oświadczył które­
goś dnia, że Helen wraz z córką mają spędzić wakacje
na Santoros. Wyjaśnił mu, że Helen niecały rók temu
straciła męża, a list kondolencyjny, który do niej
napisał, pomógł zburzyć mur istniejący między nimi
przez te wszystkie lata.
Ktoś bardziej cyniczny mógłby się zastanawiać,
jakie znaczenie miał tu fakt, że Sam zdążył w tym
czasie dorobić się pokaźnej fortuny. Czy nie to właśnie
wpłynęło na zmianę nastawienia jego córki? Jako
skromny importer win nie miał, co prawda, szczegól­
nego doświadczenia w uprawie winorośli, lecz mał­
żeństwo z Mayą i przejęcie podupadłej winnicy nale­
żącej do jej rodziny uczyniły z niego zamożnego
człowieka. W ciągu ostatnich dziesięciu lat winnica
znana jako
Ambeli Kouros
w jego rękach rozkwitła,
a Sam Campbell stał się ogólnie szanowanym obywa­
telem wyspy.
Kiedy prom przybijał już do nadbrzeża, u boku
8
Helen, przy barierce, pojawiła się dziewczyna, która
właśnie przepchnęła się do niej przez tłum pasażerów.
Miała na sobie czarny T-shirt upstrzony jakimiś napi­
sami i czarne workowate spodnie. Już na pierwszy rzut
oka widać było, że nie należy do gości, jakich by tutaj
szczególnie oczekiwano. Czarna szminka na ustach,
włosy wysmarowane jakimś zielonym żelem i uszy
gęsto nakłute kolczykami dopełniały całości. Stanowi­
ła zupełne przeciwieństwo Helen.
Skata,
pomyślał i czekał, że dziewczyna dołączy
zaraz do grupy hałaśliwych nastolatków, którzy z ple­
cakami zmierzali już w stronę wyjścia. W podobnych
chwilach Milos żałował, że to nie cała wyspa należy do
jego rodziny, a jedynie spora jej część.
Podczas kiedy z nadbrzeża dołączono do promu
drewniany pomost i tłum ludzi na pokładzie zaczął się
przerzedzać, Milos zauważył, że dziewczyna o zielo­
nych włosach mówi coś do Helen. Nie mógł oczywiś­
cie tego usłyszeć, lecz odniósł wrażenie, że nie jest to
nic miłego. Nastąpiła gwałtowna wymiana zdań, po
czym obie wmieszały się w strumień wysiadających.
Milos gwizdnął przez zęby.
Za wszelką cenę starał się sobie wmówić, że w po­
dróży zawiera się przeróżne, zupełnie nieprawdopodob­
ne znajomości i że to wyzywające stworzenie nie może
być córką Helen.
One tymczasem schodziły już po pomoście. Helen
mocno zarumieniona, co przy jej zbyt ciepłym jak na
tutejszy klimat ubraniu, mogło wynikać i z innych
przyczyn.
Miała teraz krótkie włosy, stwierdził z nagłym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl