SZ047. Williams Cathy - Wybranka ...

SZ047. Williams Cathy - Wybranka milionera, Książki - Literatura piękna, Światowe Życie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CATHY WILLIAMS
Wybranka milionera
CATHY WILLIAMS
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dominic Drecos z zasady unikał takich miejsc. Nie rozumiał,
jak bogaci biznesmeni, niby to szczęśliwi mężowie i ojcowie,
mogą bywać w nocnych klubach: wodzić głodnym wzrokiem za
roznegliżowanymi dziewczynami, które sprzedają swoją god-
ność za śmieszne napiwki.
Tym razem nie mógł się wykręcić: klient nalegał i teraz cała
grupka nobliwych panów siedziała przy stoliku w takim właśnie
przybytku, sącząc zawrotnie drogie drinki.
Panowie chcieli poznać nocne życie Londynu i tak
wyartykułowane pragnienie nie oznaczało bynajmniej kolacji w
którejś z ekskluzywnych restauracji przy Knightsbridge ani
wizyty w teatrze przy Drury Lane.
- Gdzie ja mam ich, do diabła, zabrać? - radził się
zdesperowany swojej sekretarki. - Czy ja wyglądam na faceta
który szwenda się po nocnych klubach? Zanim odpowiesz,
pamiętaj, że może cię to kosztować posadę. - Uśmiechnął się
szeroko. - Masz jakieś rozeznanie w kwestiach nocnego życia?
- Babcie nie prowadzą nocnego życia, szefie.
6
CATHY WILLIAMS
Gloria miała pięćdziesiąt pięć lat. - Popytam i znajdę coś
odpowiedniego.
Znalazła
,
na szczęście, miejsce bez tańca erotycznego i
podobnych atrakcji. Prawdę mówiąc, całkiem przyzwoite,
pomyślał Dominic, rozejrzawszy się po sali. Jeśli nie liczyć
obowiązkowo skąpego rynsztunku kelnerek i obowiązkowego
półmroku. Jedzenie okazało się całkiem znośne, za to drinki
horrendalnie drogie, ale trudno.
Transakcja była warta małej ekstrawagancji: klient bawił się
dobrze, to najważniejsze.
Dominic nie mógł powiedzieć tego samego o sobie. Widok
pięknych, mocno roznegliżowanych dziewcząt działał na niego
fatalnie. Od czasu gdy jego narzeczona zniknęła bez słowa
wyjaśnienia pół roku temu, alergicznie reagował na kobiety.
Koniec. Żadnych więcej intymnych kolacyjek we dwoje, wyjść
do teatrów, kwiatów, bilecików. Zadał jakieś uprzejme pytanie
klientowi, zerknął dyskretnie na zegarek, podniósł głowę... I
wtedy zobaczył... ją.
Stała koło stolika, z tacą opartą o biodro, uśmiechnięta, lekko
nachylona, czekając, czy zamówią kolejną butelkę szampana: z
której oczywiście będzie miała swoją niewielką marżę.
Skąd się wzięła? Wcześniej nie obsługiwała ich stolika.
- Chciałam zapytać, czy panowie reflektują na jeszcze jedną
butelką szampana? - wyrecytowała
WYBRANKA MILIONERA
7
wyuczoną kwestię i Dominic uśmiechnął się mimo woli,
wyobrażając sobie, na co mogliby reflektować panowie.
Na co mógłby reflektować on sam.
Zaskoczyła go własna reakcja, bo od zniknięcia Rosalind
kobiety przestały dla niego istnieć.
Dziewczyna napotkała jego spojrzenie, szybko odwróciła
wzrok i wyprostowała się.
- Jeszcze dwie butelki? - odezwał się klient i zabrzmiało to
bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Czemu nie - przytaknął skwapliwie Dominic, nie mogąc
oderwać oczu od dziewczyny.
Była atrakcyjną blondynką, ale być atrakcyjną blondynką to
nic szczególnego. Ona miała w sobie coś egzotycznego.
Szczupła, o chłopięcej sylwetce, mogłaby się wydawać
androgyniczna, gdyby nie zdecydowanie kobiece rysy twarzy:
krótki, prosty nos, migdałowe oczy, których koloru nie potrafił
określić z winy panującego na sali półmroku, i niebywałe włosy
koloru wanilii, proste, gęste, długie do pasa.
Zdawał sobie sprawę, że jest żałosny, wgapiając się w nią
nachalnie, ale nie był w stanie odwrócić wzroku, ona natomiast
starała się nie patrzeć na niego. Zirytowało go to. Po pierwsze
dlatego, że to on miał płacić za szampana, na którego ich
właśnie namówiła, a po drugie, że przywykł do pełnych
podziwu spojrzeń kobiet.
- Ale to już ostatnie zamówienie, skarbie - powie-
8
CATHY
WILLIA
MS
dział z lekkim przekąsem. - Niektórzy z nas muszą jutro
pracować od świtu. - Uwaga zabrzmiała protekcjonalnie,
niegrzecznie, ale trudno. Chciał zmusić dziewczynę, żeby
wreszcie spojrzała na niego.
Oto do czego prowadzi celibat, pomyślał kwaśno. Nie
przypuszczał, że kiedyś będzie zabiegał o jedno spojrzenie
kelnerki w nocnym klubie.
A jednak dopiął swego. Spojrzała na niego. Starała się być
uprzejma, ale w jej oczach dojrzał pełne dystansu politowanie.
Zbierając puste kieliszki, nachyliła się do niego i wycedziła
wyraźnie:
- Nie jestem dla pana „skarbem". - Wyprostowała się z
uśmiechem, odwróciła i odeszła.
Jak on śmiał, zżymała się. Oczywiście takie sceny zdarzały się
wcześniej. Do klubu przychodzili nadziani faceci, którym
wydawało się, że mogą wszystko.
Zazwyczaj puszczała chamskie uwagi mimo uszu. Była
kelnerką i musiała być uprzejma wobec klientów, nawet jeśli ją
obrażali. Pracowała w klubie od siedmiu miesięcy i zdążyła się
nauczyć nie zwracać uwagi na uwłaczające komentarze, ale ten
facet przed chwilą doprowadził ją do furii.
- Co się dzieje, piękna? - zagadnął Mike, podając jej
zamówionego szampana.
Mattie uśmiechnęła się blado.
- Jak zwykle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl