Sandemo Margit - Saga O Ludziach ...

Sandemo Margit - Saga O Ludziach Lodu Tom 26 - Dom W Eldafiord, PONAD 12 000 podręczniki, S-888

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
_____________________________________________________________________________Margit SandemoSAGA O LUDZIACH LODUTom XXVIDom w Eldafjord_____________________________________________________________________________ROZDZIA� ISkulony i przyczajony jak drapie�ny ptak, siedzia�wysoko na grani i spogl�da� na wiosk� wci�ni�t� mi�dzyktaw�d� fiordu a g�rskie zbocza. Straszliwa posta�,ciemna, s�kata, zgarbiona... Przypomina�a wyst�p skalny,zlewaj�cy si� w jedno z otaczaj�c� przyrod�. Gdyby nieoczy, iskrz�ce nienawi�ci�, pa�aj�ee ��dz� zemsty, nikt bynie przypuszcza�, �e ma do czynienia z istot� ludzk�.Chwilami �lepia te po�yskiwa�y niemal czerwono, jakbyszalej�cy w nich ogie� podsyca�a jedynie fanatycznanienawi��, kt�ra wype�nia�a go bez reszty.Czeka�.Wpatrywa� si� w ma�ych, male�kich ludzi tam na dole.Z miejsca, w kt�rym siedzia�, przypominali wygl�demmr�wki.- Wprowadzaj� si� - szepn��. - Wprowadzaj� si� domojego domu! M�czyzna i kobieta. Jak �mi�! Jak�mi�! Nie! Co teraz robi�?Uni�s� si� troch�. Kiedy obserwowa�, jak zachowujesi� para daleko pod nim na dole, szalej�cy w nim gniew namoment przygas�Co si� teraz stanie? Czy�by mimo wszystko nie zamie-rzali si� wprowadzi�?Ogarn�o go uczucie g��bokiego zawodu; co za para-doks? Nikt nie chce si� tu przenie��? Nie wtargnie tu nikt,na kim b�dzie m�g� wy�adowa� sw� ��dz� zemsty?Zn�w si� skuli�, przykucn�� na pi�tach, obejmuj�cramionami kolana. Straszliwy kolos przypomina� g�r-skiego trolla, kt�ry zastyg� w tej pozie przed tysi�cami lat.Nad fiordem para obcych przybysz�w w �rednimwieku rozmawia�a z mieszka�cami tych okolic.C� za bezwstydnie przystojny m�czyzna, pomy�la�adama. Jest tak pi�kny, �e niemal mnie przera�a!Nie potrafi�a oderwa� od niego spojrzenia. Mia�ciemne faluj�ce w�osy, jasne szaroniebieskie oczy i usta,kt�re nieodparcie przyci�ga�y wzrok. Nieco arogancki,lecz sko�czenie pi�kny, kusz�cy.Prawdziwy samiec! Wspania�y, ale niebezpieczny!Tymczasem gospodarz wr�czy� m�owi p�k kluczy.- Witajcie w Jolinsborg! - rzek� z promiennymu�miechem, kt�ry sprawi�, �e pod dam� ugi�y si� kolana.- Mam nadziej�, �e b�dzie si� wam tu podoba�o!- O, tak, z pewno�ci� - odpar�a kobieta. - Lekarzzaleci� memu m�owi wilgotne wiejskie powietrze, tutej-sza okolica jest wi�c wprost wymarzona!Ma��onek jej, po wygl�dzie s�dz�c cz�owiek prowadz�-cy nie do ko�ca czyste interesy, odezwa� si� chropawymg�osem:- A wi�c to miejsce zwie si� Jolinsborg? Czy to odnazwiska w�a�ciciela?[Jolinsborg (norw.) - Twierdza Jolina (przyp. t�um.)]- Nie, nie mamy tu do czynienia z nazwiskiem- u�miechn�� si� m�ody wie�niak. - Jolin to starenorweskie imi� m�skie. W�a�ciciele dworu nosili je ju� odczas�w, kiedy pierwszy Jolin zbudowa� to domostwow siedemnastym wieku, a� do chwili obecnej.- Ale teraz nie ma ju� chyba nikogo o tym imieniu?- zapyta�a dama.Gospodarz spu�ci� wzrok.- Eee... Tak, owszem, jest, ale... zaj�to si� nim. Zosta�ubezw�asnowolniony.- Ach, tak?- No, nie by� w pe�ni... taki, jak by� powinien. A potym, jak zabrano mu dom, w��czy� si� po okolicy, zagl�da�do okien i straszy� poprzednich lokator�w. Teraz wi�cjest... jest pod kluczem.- Jaka� tragiczna historia! - wykrzykn�a dama.- Kiedy to si� sta�o?- Jakie� dwa, mo�e trzy lata temu.Ma��onek by� najwyra�niej przytomnie my�l�cym cz�o-wiekiem.- Wspomnia�e� o lokatorach? Ilu ich by�o? Mieszkalitu kolejno po sobie?- Nie, przed wami by�a tylko jedna para - mrukn��przystojny wie�niak. - Ludzie niech�tnie si� osiedlaj�w tym miejscu nad odci�tym od �wiata fiordem.M�czyzna nic na to nie odrzek�, tylko mocniejzasznurowa� usta. Przypuszczenie, �e by� cz�owiekiemprowadz�cym interesy, w kt�rych rachunki niezupe�niesi� zgadza�y, by�o jak najbardziej s�uszne. Bynajmniej niez przyczyn zdrowotnych pragn�� osiedli� si� tutaj, w zapo-mnianym przez Boga Eldafjord, chyba �e mia� na my�librutalne pobicie przez rozgoryczonych klient�w, odkt�rych wy�udzi� pieni�dze. Ma��onkowie zdecydowali,�e najlepiej b�dzie usun�� si� na jaki� czas w cie�, a do tegocelu �adne inne miejsce na �wiecie nie nadawa�o si� lepiejni� Eldafjord, o kt�rego istnieniu nie s�ysza� prawie nikt.Albowiem by�a to male�ka wioska w g��bi odnogi fiordu,niewidoczna z �odzi �egluj�cych po okolicznych wo-dach. Zabudowania we wsi by�y bardzo stare, jak gdy-by na stromych zboczach wznosz�cych si� nad w�ziutk�wst��k� pla�y nie da�o si� ju� wznie�� �adnego nowegodomu.Wprost idealne miejsce, by si� ukry�!- Dom jest naprawd� wspania�y - stwierdzi�a kobieta.- Cho� w niczym nie przypomina twierdzy.Stali na pofa�dowanym skalnym tarasie. Poni�ej wiatrigra� w ga��zkach brz�z pokrytych ju� jasnozielon� szat�,trawa by�a soczy�cie �wie�a, zewsz�d bi� cudowny spok�jwiosny. Nie by�o si� czego obawia�, wprost przeciwnie!Wie�niak Terje Jolinsonn nie m�g� wymarzy� sobiepi�kniejszego dnia na zaprezentowanie przybyszom stare-go domiszcza.Nagle rozleg�o si� wo�anie. Skierowali spojrzenia kuledwie widocznej �cie�ce, wiod�cej przez ��k�; bieg�a ni�m�oda kobieta.Ch�op mrukn�� przez z�by par� ostrych s��w. Szybkimkrokiem pomaszerowa� jej na spotkanie.Para przybysz�w pod��a�a za nim bez po�piechu.- Na pewno b�dzie nam tu dobrze - m�wi�a �ona.- Sp�jrz tylko na ten dom! Tak, tak, wiem, �e goprzebudowano, ale ca�y parter na pewno powsta� jeszczew siedemnastym wieku. Jaki on d�ugi! Popatrz na te okna,stare, a w jakim dobrym stanie! Pi�tro tak�e, moimzdaniem, dobudowano z ogromn� staranno�ci�.M�� tylko kiwa� g�ow�. Z my�li nie schodzi� muwyj�tkowo korzystny kontrakt, jaki uda�o mu si� pod-pisa�. A wie�niak wspomnia� na dodatek, �e istniejemo�liwo��, by ten dom po prostu kupi�, i to za niewiary-godnie nisk� cen�! Mogliby go wynajmowa� bogaczomna letnisko albo podzieli� na niedu�e mieszkania. Pobra�komorne od kilkorga naraz...Jego my�li bezustannie kr��y�y wok� interes�w.Kobieta biegn�ca drog� zatrzyma�a si� gwa�townie.By�a bardzo podobna do swego szwagra, Terjego, jakzreszt� wszyscy mieszka�cy wioski. Mia�a ciemne w�o-sy, mi�kkimi �okami opadaj�ce na czo�o, jasnoszareoczy w obramowaniu tak ciemnym, �e sprawia�y wra-�enie ciemniejszych ni� by�y w rzeczywisto�ci. Pe�ne,nawyk�e do u�miechu usta, w tej chwili dr�a�y zestrachu. Wygl�d tej kobiety natychmiast kojarzy� si�z ciep�em i mi�o�ci� dla bli�nich jako g��wnej cechy jejcharakteru.- Nie masz chyba zamiaru jeszcze raz wynajmowa�domu, Terje?- Ju� to zrobi�em - odpar�, stanowezym ruchemchwytaj�c j� za rami�. - Ten mieszczuch jest nawetzainteresowany kupnem. S� wi�c na tym �wiecie idioci...A ty wracaj do domu! Natychmiast!- Ale� nie mo�esz tego zrobi�!- Milcz! Przesta� krzycze�, bo jeszcze ci� us�ysz�! Toby�y jedynie nieszcz�liwe wypadki, wszystko to tylkowypadki, czy tw�j ograniczony umys� nie mo�e tegopoj��? No, dalej!, id��e ju� st�d!- Nie - zaprotestowa�a, nie ruszaj�c si� z miejsca.- Nie pozwol�, by ktokolwiek wprowadzi� si� do tegoupiornego domostwa!- W�a�nie �e p�jdziesz teraz do domu!Mocno chwyci� j� pod rami� i poprowadzi� drog�w d�, a� dotarli do ch�opskiej zagrody. Wepchn�� j� dojednego z pokoi i zatrzasn�� za sob� drzwi.- Trzymaj g�b� na k��dk�, inaczej wyrzuc� st�d ciebiei twojego piekielnego bachora. Jeste� tu wy��cznie namojej �asce!- Nieprawda! - zawo�a�a kobieta po drugiej stroniedrzwi. - Wy, trzej bracia, odziedziczyli�cie gospodarstwoi Jolinsborg do r�wnego podzia�u! A teraz ch�opiec jestpierwszym spadkobierc� i ty dobrze o tym wiesz, Terje!By�e� najm�odszym z braci. Ja i m�j syn mamy takie samoprawo, by tutaj mieszka�, jak ty, o ile nie wi�ksze!- Mogli�cie zosta� w Jolinsborg. A teraz zamknij si�,Solveig!Us�ysza�a ju� tylko oddalaj�ce si� kroki, ukl�k�a wi�cprzy dziecinnym ��eczku.Zacz�a szepta�, bardzo cicho, lecz z dojmuj�cym b�lem:- Dobry, mi�osierny Bo�e, pom� nam! Pom� moje-mu synkowi, spraw, by ju� d�u�ej nie cierpia�! Ulecz go,Panie! B�agam Ci�, tak jak b�aga�am ju� przez tysi�c nocyi dni! A je�li nie mo�na wyzwoli� go od cierpie�, toprosz�, zabierz go do siebie! B�agam Ci� o to, cho� on jestmoim najcenniejszym skarbem na ziemi, tylko dla niego�yj�.Ch�opczyk le�a� na poduszkach blady niczym duch, alerysy jego twarzy wyra�nie z�agodnia�y, gdy� sen troch�u�mierzy� b�l. Od czasu do czasu tylko spomi�dzy bia�ychwarg wydobywa� si� cichy j�k. Powieki by�y niemalprzezroczyste, a sk�ra na �adnie ukszta�towanej g�owienapi�ta. Pozycja, w jakiej le�a�, zdradza�a, gdzie umiejs-cowi� si� b�l - ch�opiec mocno odrzuci� g�ow� w ty�, a��ci�gna na szyi si� napr�y�y, a kark wygi�� do granicwytrzyma�o�ci.Jedenastoletni ch�opczyk le�a� tak ju� od wielu miesi�-cy, pragn�c cho�by odrobin� z�agodzi� niezno�ny b�lg�owy.- Jolin! - szepn�a matka. - M�j drogi, ma�y Jolinie!Dlaczego nie mog� wzi�� twoich cierpie� na siebie?Dlaczego musisz znosi� takie udr�ki, ty, najniewinniejszyze wszystkich?M�wi�a cicho, cho� ch�opiec nie m�g� jej s�ysze�.- Gdyby�my tylko mieli dok�d odej��! Siedzimy tu jakw matni. Ten diabe� zabra� wszystkie nasze pieni�dze,Jolinie, jak wi�c mo�emy jecha� nie maj�c grosza przyduszy? Jak zreszt� mieliby�my si� st�d wydosta�, skoronie mam nawet na czym ci� przenie��? I kto by nas przyj��?Opu�ci�a g�ow� na ��eczko syna w poczuciu ca�-kowitej bezsilno�ci.Terje Jolinssnn wr�ci� do swych nowych lokator�w.- To by�a moja bratowa i jednocze�nie gospodyni- rzuci� niedbale. - Jest wdow�, ma chorego synka i z tegopowodu do�� cz�sto zachowuje si� histerycznie. Poza tymto dobra kobieta. No, mam nadziej�, �e spodoba... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl