Sandemo Margit - Saga O Ludziach Lodu Tom 02 - Polowanie Na Czarownice, ❹►EBOKI ™ ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
_____________________________________________________________________________Margit SandemoSAGA O LUDZIACH LODUTom IIPolowanie na czarownice_____________________________________________________________________________ROZDZIA� INic nie zapowiada�o katastrofy. W ka�dym razie nicwyczuwalnego.Wios�a trzeszcza�y, w dulkach, gdy, ich pi�ra mi�kkow�lizgiwa�y si� w spokojne lustro wody. Na rufie siedzia�atr�jka rozbawionych dzieci. Po jeziorze nios�y si� ich jasneg�osy. W g�osie Sol d�wi�cza�a pewno�� siebie i up�r,w g�osie Daga spok�j i odrobina ch�odu. Liv natomiastszczebiota�a Fantazjuj�c, nieustannie uciszana przez dw�j-k� starszego rodze�stwa.Silje siedzia�a w �rodku, zerkaj�e na wios�uj�cegoTengela, kt�ry z uwag� wpatrywa� si� w dzieci. �y�w ci�g�ym niepokoju, �e mo�e im si� co� przydarzy�.By�y jednak dobrze wychowywane, mia�y swobod�, aletylko do pewnych granic. W�a�ciwie nie musi ich takpilnowa�, pomy�la�a. Niemniej jednak rozumia�a Ten-gela. Od urodzenia przywyk� do �ycia w samotno�ci,a teraz mia� ko�o siebie cztery osoby, kt�re go po-trzebowa�y, podziwia�y i obdarza�y mi�o�ci�, o jakiejdawniej m�g� tylko marzy�.Silje by�a dumna z nich wszystkich, ze swojej ma�ejrodziny. Tylko ona wiedzia�a, �e Tengel, odepchni�typrzez �rodowisko, budz�cy, strach swoim przera�aj�cym,demonicznym wygl�dem, by� niezwvkle dobrym cz�owie-kiem. A ma�e... Na sam� my�l robi�o jej si� ciep�o na sercu.Sol by�a weso�ym, �ywym, ale trudnym dzieckiem, nadkt�rym zawis� miecz Damoklesa. Dag blondynek,inteligentny marzyciel. I ma�a Liv, kt�ra we wszystkimna�ladowa�a tamtych dwoje. Jest coraz bardziej podobnado mnie, pomy�la�a Silje ze zdziwieniem. Takie samebr�zowe, kr�cone w�osy, mo�e nieco bardziej miedzianeni� moje, takie samo nie�mia�e spojrzenie i przelotneu�miechy. I fantazj� ma te� tak� sam� jak ja. I wsz�dziewidzi trolle, przedmioty �yj�ce w�asnym �yciem, cienie,drzewa, z kt�rymi mo�na rozmawia�... Kochana c�recz-ko, z tak� wra�liwo�ci� b�dziesz mia�a bogate �ycie,jednak nie uchronisz si� przed wieloma ci�kimi ciosami!Nie chcia�a odwraca� si� i patrze� na dzieci. Wygl�da�ytak n�dznie, �e ich widok sprawia� jej b�l. Sukienka Solby�a za ma�a. Dag mia� na sobie spodnie i kurtk�przerobione z jej starej sukni. Obie cz�ci odzieniazdradza�y, �e kiepska z niej krawcowa. Zgrzebna sukienkaLiv, uszyta ze spodni Tengela, to nieforemne okrycie,z kt�rego wy�miewa�y si� s�siadki... Silje my�l�c o tymskuli�a si� na �awce.Zarzucili sieci i kierowali si� w stron� l�du. Letniwiecz�r by� ciep�y, zabrali wi�c ze sob� dzieci. Ca�a tr�jkauwielbia�a podobne wyprawy i uwa�a�a p�ywanie �odzi� zaco� najprzyjemniejszego na �wiecie.Oczy Silje �lizga�y si� po g�rach, kt�re ze wszystkichstron otacza�y Dolin� Ludzi Lodu. Teraz le�a�y sk�panew czerwonoz�otym blasku zachodz�cego s�o�ca. Jej spoj-rzenie zatrzyma�o si� na prze��czy mi�dzy dwoma wierz-cho�kami.- Wiesz, Tengelu, cz�sto my�la�am, �e chyba mo�naprzej�� tamt�dy na drug� stron�.Przesta� wios�owa� i spojrza� na g�ry.- Owszem, w marzeniach. By�o nawet kilku, kt�rymsi� uda�o. Jednak nie namawia�bym do tego. Po drugiejstronie wychodzi si� na lodowiec. Trzeba si� solidnienam�czy�, �eby dotrze� do bardziej przyjaznych szla-k�w.- Szed�e� wi�c tamt�dy?- Tak, kiedy� dawno temu. I obieca�em sobie, �e nigdywi�cej tego nie uczyni�.��d� uderzy�a o brzeg i dzieci, wszystkie naraz,usi�owa�y z niej wyskoczy�.- Spok�j! - rzuci� Tengel stanowczo. Nic wi�cej niemusia� dodawa�. Potrafi� utrzyma� autorytet i narzuci�niezwyk�� dyscyplin�. Dyscyplin� pe�n� �yczliwo�ci i mi-�o�ci. Silje czu�a, �e dzieci go uwielbiaj�.W drodze do domu ka�dy musia� co� nie��. Maluchyju� dawno zrozumia�y, �e aby prze�y�, wszyscy musz�wype�nia� swoje obowi�zki. Tengel wzi�� Liv na barana,poniewa� jej n�ki zm�czy�y si� ju� pokonywaniem drogiw�r�d p�o��cych si� krzew�w ja�owca. Sol i Dag szli poobu stronach Silje.Sol by�a zamy�lona. Jej bystra twarzyczka, otoczonaciemnymi lokami, mia�a wyraz skupienia i powagi.- S�uchaj, dlaczego ja nazywam ci� Silje, a Dag i Livm�wi� "mamo"?Silje wzi�a j� za r�k�.- To d�uga historia. Zawsze nazywa�a� mnie Silje.Dzieci spojrza�y na ni� wyczekuj�co.Sol, otworzywszy szeroko oczy ze zdziwienia, powie-dzia�a:- Dzieci dzisiaj nazwa�y mnie i Daga b�kartami. O coim chodzi�o?Silje zrobi�o si� zimno. Szybko si� jednak pozbiera�a.Naprawd�? Nie mia�y �adnego prawa. - Zatrzyma�asi�. My�l�, �e jeste�cie ju� wystarczaj�co duzi, byus�ysze� t� histori� zadecydowa�a. Masz przecie�siedem lat, Sol, a Dag prawie pi��. Tylko Liv jest jeszczeza ma�a, by cokolwiek zrozumie�, ma dopiero trzy lata.Tengelu! - zawo�a�a.Przystan��. Byli na terenie swojego gospodarstwa, na��ce nie opodal domu.- Dzieci nazwano b�kartami.- Co?- Tak, i chc� us�ysze� dzieje swojego �ycia - powie-dzia�a Silje zagniewana, ale jednocze�nie podekscytowa-na. - Czy mo�esz zaj�� si� Liv, a ja w tym czasieporozmawiam z Sol i Dagiem? Chyba zgadzasz si� ze mn�,�e powinnam to teraz zrobi�?Tengel zawaha� si� i przyjrza� si� im uwa�nie.- Tak b�dzie chyba najlepiej - stwierdzi� w ko�cu.- Przyjd�, kiedy po�o�� ma�� spa�. Nie, �adnych protes-t�w, Liv. Jeste� tak zm�czona, �e oczy same ci si�zamykaj�.Usiedli przy strumieniu na starych balach s�u��cych doch�odzenia mleka, gdzie szumia�a i pluska�a woda. Siljezacz�a snu� opowie�� zas�uchanym dzieciom.- Musz� najpierw si� przyzna�, �e nie jestem twoj�prawdziw� matk�, Sol. Ani te� twoj�, Dagu. Tylko Livjest moj� c�rk�. Mam jednak nadziej�, �e to nic niezmienia? - zapyta�a z obaw�. - Naprawd� stara�am si�, bynie brakowa�o wam waszych prawdziwych matek, i ko-cham was r�wnie mocno jak moj� prawdziw� c�rk� Liv.Ojciec te�.Dzieci siedzia�y w milczeniu.Nagle Sol westchn�a �a�o�nie:- A wi�c Tengel te� nie jest naszym tatusiem?- Nie. Tylko Liv jest nasz� c�rk�. A ty zawsze przecie�nazywa�a� go Tengelem, Sol.- Ja nie - powiedzia� Dag. - Ja m�wi� do niego"ojcze".- Tak, bo ty by�e� male�ki, kiedy zosta�e� z nami. Solby�a starsza.Nie, to jeszcze niczego nie t�umaczy�o. Sprawa nadalby�a zagmatwana. Silje pr�bowa�a wyja�ni�:- Zrozumcie, tak bardzo pragn�li�my, aby�cie tow�a�nie wy byli naszymi dzie�mi...- Ale kim, wobec tego, by�a nasza prawdziwa matka?- zapyta�a Sol dr��cym z lekka g�osem. - Wzi�li�cie nas poprostu dlatego, �e tak chcieli�cie?Ca�a Sol! Odrzuci�a niezdarne wyja�nienia Silje i po-stawi�a spraw� na ostrzu no�a.- Nie, oczywi�cie, �e nie. Nie jeste�cie dzie�mi jednejmatki - odpowiedzia�a Silje. Trudno jej by�o m�wi�,wiedzia�a jednak, �e robi s�usznie, wyjawiaj�c im prawd�teraz. - Sol, twoja matka by�a siostr� Tengela, wi�c jest onw�a�ciwie twoim wujem. A Liv to twoja cioteczna siostra.Sol siedzia�a nieruchomo. Jej wzrok by� nieobecny.- Gdzie ona teraz jest?- Twoja matka? W niebie. Ona nie �yje, Sol, umar�a nazaraz�, to taka okropna choroba, wiesz chyba. Tw�j ojciecte� wtedy zmar� i twoja m�odsza siostra Leonarda. Ty tegonie pami�tasz, mia�a� zaledwie dwa lata, kiedy ci� znalaz-�am. Wiesz, Sol, by�a� wtedy ca�kiem samiutka i ja te�.A wi�c nie tylko ty mnie potrzebowa�a�, ale tak�e japotrzebowa�am ciebie. Twoja matka da�a ci na imi�Angelika.Sol popatrzy�a na ni� rado�niej. Zawsze by�a takadumna ze swojego imienia, Sol Angelika, teraz dowiedzia-�a si�, sk�d pochodzi jego drugi cz�on.Silje z trosk� spogl�da�a na przykr�tkie r�kawy dzieci�-cej sukienki. Nie na d�ugo ju� wystarczy. W niekt�rychmiejscach materia� by� tak wytarty, �e przypomina� paj�czy-n�. Silje nie mia�a z czego uszy� nowej. Naprawd� nie mia�a.Wyprostowa�a si� i opowiada�a dalej:- Twoja matka by�a bardzo pi�kna, Sol. Bardzo,bardzo pi�kna. Mia�a ciemne, kr�cone w�osy, dok�adnietak jak ty, i bardzo ciemne pi�kne oczy.Dziewczynka nadal nic nie m�wi�a. Wygl�da�a, jakbymia�a zamiar si� rozp�aka�.- Ty masz ja�niejsze oczy - dnda�a Silje szybko.- Zielone, troch� ��tawe, prawie takie jak Tengela.Znak, �e jest jedn� z wybranych, �e nale�y do praw-dziwych Ludzi Lodu, pomy�la�a z obaw�. Biedne dziecko,co z tob� b�dzie?- A moja matka? - zapyta� Dag. - I m�j ojciec?- W jego g�osie zabrzmia�a nuta oskar�enia. Jak gdybySilje i Tengel co� mu zabrali.To by�o trudniejsze. Silje nie mog�a mu przecie�powiedzie�, �e matka zostawi�a go w lesie na pewn��mier�.- Twoja matka - rozpocz�a i u�miechn�a si� z ulg�,gdy� zobaczy�a w�a�nie Tengela, kt�ry zmierza� ku nim potrawie ju� wilgotnej od rosy �wiastuj�cej noc. Kiedyusiad� przy nich, Dag wsun�� mu si� na kolana, jakbychcia� poczu�, �e naprawd� ma ojca. - Twoja matka, Dagu- ci�gn�a Silje - by�a szlachetnie urodzon� kobiet�.Pochodzi�a z rodziny baronowskiej. Nie wiemy, czy �yje,czy nie. Nie wiemy te�, jak si� nazywa ani gdzie mieszka.Mia�a kiedy� ogromne k�opoty i straci�a ciebie. Niewiemy, jak to si� sta�o. Ja ci� znalaz�am...Dzieci w napi�ciu pochyli�y si� ku niej i Silje musia�aopowiada� dalej:- To by�a niezwyk�a noc. By�o strasznie zimno, a naniebie nad Trondheim wisia�a �una. Zaraza zabra�a wszyst-kich moich bliskich i zosta�am zupe�nie sama. By�amg�odna, zm�czona i bezdomna. Znalaz�am ciebie, Sol, przyzw�okach twej matki. Zabra�am ci�, bo by�o mi ci� �al,a tylko w ten spos�b mog�am ci pom�c. Nie chcia�a�opu�ci� matki, jednak musia�a� to przecie� zrobi�, inaczejte� by� umar�a. Rozumiesz to, prawda?Sol uroczy�cie pokiwa�a g�ow�. Dag r�wnie� wy-czuwa� powag� sytuacji, o czym �wiadczy� wzburzony,nieco ostry ton jego g�osu, zdradzaj�cy zar�wno wra�-liwo��, jak i wrodzon� in...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]