Sally Wentworth - Sensacja na ...

Sally Wentworth - Sensacja na pierwszÄ… stronÄ™, romanse do czytania

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SALLY WENTWORTH
SENSACJA NA PIERWSZĄ STRONĘ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Widok otoczonej drzewami poses nie wzbudził w Clare żadnych szczególnych emocji.
Dom nie wydał się jej znajomy. Nie odniosła wrażenia, że kiedyś już tu była. Przeszła szybko
alejką do wejścia, przekręciła klucz w zamku i pchnęła drzwi. Dopiero kiedy przestąpiła próg
i zobaczyła posadzkę z czarno - białych płytek oraz piękne, wykwintne umeblowanie, pamięć
przywołała wspomnienia. Wstrzymała oddech. Tak... to było tutaj. Od tamtych dni, gdy
mieszkała tu z Jackiem Strakerem, i od tamtej jednej jedynej nocy, którą spędziła w jego
ramionach, upłynęło sześć lat, lecz wszystko to stanęło jej teraz przed oczami jak żywe.
Powoli ruszyła w głąb domu, prawie nie zauważając antyków, które przyjechała
wycenić, i jak w transie weszła schodami na górę, prosto do pokoiku, który wtedy zajmowała.
Łóżko było teraz niczym nie przykryte, ale doskonale je sobie przypominała. Naraz z całą
mocą wróciły do niej tamte wrażenia - pożądanie Jacka i tkliwa, kojąca miłość, z jaką na nie
odpowiedziała. Poczuła pulsowanie w skroniach i przejęta do nieprzytomności nie usłyszała,
że pod dom zajechał samochód. Nie zdawała sobie sprawy, że nie jest już sama, aż usłyszała
męski głos.
- Panna Longman? - zawołał ktoś z dołu. - Czy pani tam jest?
Wyrwana tak nagle ze swoich doznań, odwróciła się przerażona. W żadnym razie nie
mógł zastać jej w tym pokoju! Wybiegła na korytarz. Nie potrzebowała patrzeć na mężczyznę
stojącego w otwartych drzwiach domu. I bez tego wiedziała, że to Jack. Ten głęboki głos
rozpoznałaby wszędzie. Słyszała go do tej pory w swoich snach, w nocnych koszmarach.
Zbiegła szybko po schodach.
- Przepraszam, że nie czekałem na panią - zaczął. - Marudziłem na autostradzie i... -
Przez moment sądziła już, że jej nie rozpozna, ale nagle umilkł i spojrzał na nią absolutnie
zaskoczony. - Clare? Mój Boże! To ty.
- Nie wiedziałam, że chodzi o twój dom - zarzekła się z miejsca. - Nie znałam tamtego
adresu. W ogóle go nie pamiętałam.
- Rozumiem, jasne... - Patrzył na nią, jakby nie wierzył własnym oczom. - Ależ się
zmieniłaś! Prawie nie do poznania. ..
Umykając spojrzeniem, wyminęła go i podeszła do drzwi.
- Wycenę będzie ci musiał zrobić ktoś inny - rzuciła już w progu.
- Ależ... Czekaj! - Wyciągnął rękę, próbując chwycić ją za nadgarstek.
- Nie dotykaj mnie! Jak śmiesz! - krzyknęła w strachu, który przerodził się w uczucie
galopującej paniki.
Roześmiał się zdumiony.
- Nie bądź śmieszna! To wszystko stało się tak dawno, i w ogóle... - Zamilkł, gdy
spojrzała mu prosto w twarz i zobaczył w jej oczach zimną furię.
- Zejdź mi z drogi! - Podbiegła do swojego samochodu i błyskawicznie wsiadła.
- Clare, proszę cię... Poczekaj! - zawołał, wybiegając za nią. - Słuchaj, naprawdę nie
ma potrzeby...
Uruchomiła już jednak silnik i ruszyła, lecz musiała ostro hamować, gdyż Jack stanął
na środku podjazdu.
- Nie zostawiajmy tego tak, Clare! - krzyknął, ale klakson zagłuszył jego słowa.
Kiedy na moment uskoczył z drogi, chcąc szarpnąć za drzwiczki, skorzystała z okazji i
wyjechała na ulicę. Myślała teraz wyłącznie o jednym - żeby zabrać Toby'ego i wywieźć go
stąd jak najprędzej. Jack nie powinien go nigdy zobaczyć! Nie wolno mu było nawet
dowiedzieć się o jego istnieniu.
Pięcioletni Toby, jej synek i największy skarb, bawił się tymczasem w ogrodzie
pensjonatu, w którym wynajęła pokój. Chwyciła go w ramiona.
- Nic nie wyszło - powiedziała, starając się, żeby głos nie zdradził, jak bardzo jest
zdenerwowana. - Musimy iść. Już! Pakujemy się. Szybko!
- Ale, mamusiu, przecież dopiero przyjechaliśmy... Zaciągnęła go jednak do pokoju i
zaczęła wrzucać do walizki rzeczy, które wypakowała przed godziną.
- Chodźmy! No, chodź, Toby!
Popędziła chłopca na dół i wcisnęła pieniądze do ręki zaskoczonej właścicielki
pensjonatu.
- Przepraszam, coś mi wyskoczyło. Nie będziemy mogli zanocować.
Wrzuciła walizkę do bagażnika i usiadła za kierownicą.
- Zapinaj pas, Toby. Szybko!
Nacisnęła pedał gazu. Uciec stąd! Uciekać jak najprędzej! Drogę blokowała jednak
wolno jadąca ciężarówka, a z przeciwnego kierunku nadjeżdżał samochód osobowy. Kiedy
ich mijał, zauważyła, że prowadzi go Jack. On również ją spostrzegł, a widok dziecka na
tylnym siedzeniu wyraźnie bardzo go zaskoczył.
«Milioner walczy o prawo do miłości dziecka» Historia trzydziestoparoletniego
wpływowego biznesmena, Jacka Strakera, dowodzi raz jeszcze, że nawet największe pieniądze
nie zapewniają szczęścia, a zwłaszcza tego, na czym zależy nam najbardziej. Rozwiedziony i
bezdzietny, Straker nie kwapił się do ponownego ożenku i pogodził z samotnością, gdy nagle
los - zdawałoby się - wyciągnął do niego rękę. Biznesmen spotkał ponownie kobietę, którą
znał przed laty, i dowiedział się, że ma z nią syna! Jednakże matka dziecka,
dwudziestopięcioletnia Clare Longman, nie zgadza się na bliższy kontakt ojca z synem.
Podobno początkowo zaprzeczała nawet ich pokrewieństwu, lecz wyszło na jaw, że w metryce
chłopca podała jako ojca nazwisko Straker. Mały Toby nosi obecnie nazwisko matki. Ma pięć
lat i uczęszcza do elitarnego przedszkola w Londynie.
Jack Straker pochodzi ze środowiska robotniczego. Już w latach szkolnych wykazywał
jednak ogromne zdolności organizacyjne i założył swoją pierwszą firmę. Podczas
uwieńczonych dyplomem studiów uniwersyteckich rozwinął dwie następne. Ma doskonałą
intuicję w interesach i każda inwestycja zwraca mu się z nawiązką. Ale czy uda mu się i tym
razem? Prawa do kontaktu z synem domaga się na drodze sądowej, lecz matka chłopca jest
nieugięta. Powody jej tak kategorycznej postawy nie są znane. Nie wiadomo też, co poróżniło
ich w przeszłości. Być może przyczyna kryje się w pochodzeniu pani Longman. Jej ojciec -
który zginął z żoną w wypadku niedługo po narodzinach córki - był pułkownikiem Gwardii.
Wszystko to jest bardzo intrygujące.
Oczekujemy z ciekawością na orzeczenie sądu i życzymy panu Strakerowi - znanemu
filantropowi - powodzenia.
ROZDZIAŁ DRUGI
Wejście Clare wywołało poruszenie na sali. Na moment ucichły rozmowy. Poczuła na
sobie wzrok wielu osób, ale jakby nigdy nic podeszła do dyrektora domu aukcyjnego.
- O, jesteś. Jak to dobrze, że udało ci się przyjść.
Uprzejmie wyciągnął do niej rękę, lecz w jego spojrzeniu nie było szczerości. Tak
samo lub podobnie patrzyli na nią inni zebrani w sali ludzie, których do tej pory uważała za
przyjaciół lub kolegów. Od chwili gdy w prasie brukowej ukazały się te przeklęte wzmianki
na jej temat, w ich postawie wobec niej zaszła subtelna, lecz widoczna zmiana. Widać to było
zwłaszcza w zachowaniu mężczyzn.
Przyjście tutaj wymagało od niej pewnej odwagi. Być może byłoby łatwiej, gdyby
obecni byli tylko znajomi, ale tego wieczoru dom aukcyjny sponsorował akcję pomocy dla
dziecięcego szpitala w Londynie. Była jednym z głównych ekspertów w dziedzinie sztuki
secesyjnej i art deco, toteż jej nieobecność mogła zostać uznana za tchórzostwo. Chociaż
najchętniej zaszyłaby się w zaciszu domowym, włożyła jednak najnowszą koktajlową
sukienkę, przykleiła uśmiech do twarzy i oto była. Niech sobie poplotkują, jakoś to zniesie.
Martwiła się wyłącznie o Toby'ego. Była wściekła, bo z powodu tego przeklętego procesu już
mu dokuczano w przedszkolu.
Wzięła kieliszek szampana i podeszła do znajomego eksperckiego grona, próbując
zachowywać się spokojnie i naturalnie. Jednakże pół godziny później zaczęli napływać
pierwsi goście. W drzwiach salonu pojawili się organizatorzy akcji, bogate damy z wyższych
sfer i ich mężowie, ludzie teatru, biznesu, politycy - wszyscy, którym zależało na tym, żeby
się pokazać w tym ekskluzywnym światku. Clare, reprezentująca gospodarza wieczoru, nie
mogła stać na uboczu. Witała przybyłych i dziękowała za datki, ignorując znaczące uśmieszki
osób, które ją rozpoznały. Zarumieniła się jednak, gdy usłyszała, jak dwie panie, pochylając
ku sobie głowy, plotkują na całego.
- Nie wiedziałaś? - uświadamiała jedna drugą. - To ta dziewczyna, z którą romansował
Straker. Mają podobno dziecko. Pisały o tym wszystkie gazety.
Clare odeszła szybko, przeklinając pecha. Nie było żadnego powodu - prócz jej
własnej, wynikającej z paniki reakcji - dla którego Jack mógłby coś podejrzewać, kiedy dwa
miesiące temu zobaczył Toby'ego w samochodzie. A jednak! Niedługo potem odnalazł jej
adres i dotarł do metryki. Próbował się z nią skontaktować, lecz nie odpowiedziała na żaden
telefon ani list, nie wpuszczała go nawet, gdy przyjeżdżał do domu. Potem jednak wytoczył
jej proces, a tego już zignorować nie mogła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl