SWIADECTWO GLORII POLO

SWIADECTWO GLORII POLO, Religia

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stałam u bram nieba i piekła
Osobiste świadectwo pani dr Glorii Polo
Pisemko traktuje o pewnym fakcie, zdarzeniu, które zostało dobrze udokumentowane a
miało miejsce w 1995 r. Pani dr Gloria Polo jest Kolumbijką, dentystką, która wskutek
wypadku „umarła”, to znaczy była tak poważnie ranna, że przez kilka dni znajdowała się
w śpiączce i przy życiu podtrzymywały ją tylko szpitalne urządzenia medyczne. Gdyby
je wyłączono, natychmiast umarłaby. Opiekujący się nią lekarze spisali ją już całkowicie
na straty i chcieli odłączyć aparaturę. Jedynie jej siostra, która również jest lekarzem,
obstawała za tym, by urządzenia nadal pracowały.
Podczas śpiączki Gloria Polo znajdowała się po drugiej stronie rzeczywistości, w
zaświatach i mogła następnie powrócić do życia, by złożyć świadectwo tym, którzy nie
potrafią uwierzyć. Przyniosła nam stamtąd ważne orędzie. Najlepiej sami przeczytajcie je
na następnych stronach, bezpośrednio z jej ust.
Pani Gloria mogła podczas tego mistycznego przeżycia, które bardzo dokładnie opisuje,
zajrzeć do swojej „Księgi Życia”. To doświadczenie tak nią wstrząsnęło, że na polecenie
Pana stała się głosem wołającym na „pustyni wiary” naszych współczesnych czasów.
Ponadto istotą jej orędzia jest nic innego jak niezmierzona Miłość Boga do nas ludzi i
Jego wielkie Miłosierdzie. Tym samym pani Gloria wypowiada się na ten sam temat co
nasz obecny papież Benedykt XVI w swojej encyklice „DEUS CARITAS EST” („Bóg
jest miłością”).
Bóg ciągle daje nam dowody, my jednak mimo tego zaprzeczamy Jego istnieniu.
DRODZY BRACIA I SIOSTRY W CHRYSTUSIE PANU:
Zanim ktokolwiek powie coś złego o Kościele Katolickim, powinien dokładnie poznać
naszą Matkę KOŚCIÓŁ i wiedzieć, czym jest!
"Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten
chleb, będzie żył na wieki ... Kto spożywa Moje Ciało i pije moją Krew, ma Życie
wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym."
(J 6,51 i 54)
To już trzynaście lat tego pięknego doświadczenia wiary. Był to wielki dar łaski Boga,
gdy w Swoim wielkim Miłosierdziu pozwolił mi, bym jako katoliczka kroczyła drogą
życia.
Jakże wielki ból mnie ogarnia, gdy myślę o minionych latach mojego życia, w których
byłam katoliczką jedynie z nazwy. Dziękuję Panu Bogu za to, że dał mi Kościół Katolicki
za Matkę.
Całym sercem i całą duszą wdzięczna jestem w imieniu Jezusa Chrystusa Papieżowi,
Jego zastępcy na ziemi, kapłanom i osobom konsekrowanym Kościoła
Rzymskokatolickiego.
Ślepo słucham ich wszystkich, gdyż takie było właśnie polecenie naszego Pana Jezusa
Chrystusa, gdy pozwolił mi powrócić do ziemskiego życia.
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu - ja, niegodna i nędzna służebnica Pańska -
mogłam odczuć szczęście i rozkoszować się prawdziwym pokojem oraz prawdziwą
miłością będące przedsmakiem nieba.
Zapraszam serdecznie wszystkich wierzących w Jezusa Chrystusa, aby zanim będą się źle
i nienawistnie wyrażać oraz pisać o Kościele Katolickim, dokładniej i lepiej poznali ów
Kościół Rzymskokatolicki, aby pojęli, że jest on ustanowionym przez Pana strażnikiem
prawdziwej wiary. Zapraszam wszystkich, aby zostali i byli czcicielami naszego Pana i
Boga! Ten, kto codziennie odwiedza naszego Pana Jezusa Chrystusa w Najświętszym
Sakramencie i tym samym czci Go, nigdy nie zwątpi ani nie odejdzie od prawdziwej
wiary, sam Pan Bóg bowiem wszczepia każdemu stworzeniu miłość i wdzięczność wobec
Świętej Matki Kościoła, to jest Kościoła Katolickiego.
Świadectwo Glorii Polo
Dzień dobry, szczęść Boże, drodzy Bracia i Siostry!
To dla mnie wielka radość, że mogę być tutaj, by podzielić się z Wami tym wielkim
darem, jakiego udzielił mi Bóg. To, co wam opowiem, wydarzyło się 5 maja 1995r. na
Uniwersytecie Narodowym w Bogocie, stolicy Kolumbii, koło godziny 16.30.
Jestem dentystką. Ja i mój 23-letni siostrzeniec, z zawodu również dentysta,
zajmowaliśmy się właśnie dysertacją. W tym dniu – był to deszczowy piątek – szliśmy
razem z moim mężem w stronę wydziału stomatologii, by wypożyczyć parę potrzebnych
nam książek. Ja i mój siostrzeniec szliśmy razem pod małym parasolem. Mój mąż miał
płaszcz nieprzemakalny i szedł wzdłuż muru głównej biblioteki, by uchronić się przed
deszczem. Podczas gdy omijaliśmy kałuże, nie zauważyliśmy, jak zbliżyliśmy się do alei
drzew i gdy przeskakiwaliśmy większą kałużę, trafił w nas piorun, który był tak silny, że
się zwęgliliśmy. Mój siostrzeniec zginął na miejscu.
Piorun trafił go od tyłu i spalił jego całe wnętrzności. Na zewnątrz pozostał nienaruszony.
Mimo swego tak młodego wieku całkowicie oddany był Bogu. Czcił w sposób
szczególny Dzieciątko Jezus. Nosił na szyi medalik z Jego wizerunkiem w kwarcowym
krysztale. Biegli medycyny sądowej powiedzieli, że to kwarc przyciągnął piorun. Piorun
wniknął bezpośrednio w jego serce. Natychmiast ustała jego praca. Spaliły się wszystkie
organy, po czym prąd pioruna opuścił ciało przez nogi. Próby reanimacji były nadaremne.
Na zewnątrz jednakże nie miał żadnych oparzeń.
Co do mnie, piorun przeszedł przez ramię i w straszliwy sposób spalił całe moje ciało,
wewnątrz i na zewnątrz. To moje odnowione ciało, które widzicie teraz przed sobą,
Wszystkich Was kocham i pozdrawiam w Miłości naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Gloria Polo
Wprowadzenie
Jeśli ktoś z Was wątpi albo sądzi, jakoby Bóg nie istniał i że życie po śmierci to dobry
materiał dla twórców filmów, lub jeśli ktoś uważa, jakoby wraz ze śmiercią wszystko się
kończyło, niech raczy przeczytać to pisemko. Tylko przeczytajcie je dokładnie od
początku do końca. Wasze zdanie, jakkolwiek sceptyczne w tej kwestii, z pewnością się
zmieni.
zawdzięczam Miłosierdziu Bożemu – to wyraz Miłosierdzia naszego dobrego i
kochającego nas ponad wszystko Boga. Całe moje ciało było wskutek tego silnego
uderzenia pioruna zwęglone, moje piersi zniknęły, przede wszystkim po lewej stronie,
gdzie wcześniej znajdowała się pierś, była teraz wielka dziura. Nie miałam już ciała;
zarówno żebra, brzuch, podbrzusze, nogi i wątroba były całkowicie zwęglone.
Piorun opuścił moje ciało przez lewą nogę. Moje nerki doznały poważnych oparzeń,
podobnie jak płuca i jeden z moich jajników. Używałam spirali jako środka
antykoncepcyjnego. Ta była z miedzi a miedź jest przecież dobrym przewodnikiem
prądu. Dlatego też moje jajniki zostały tak mocno spalone. Były tak małe jak dwa
winogrona. Moje serce przestało bić i byłam praktycznie bez życia. Moje ciało drgało i
wibrowało wskutek elektrycznych wstrząsów, które wytworzył piorun. Sama mokra
ziemia była pod napięciem elektrycznym, toteż początkowo nikt nie mógł mi pomóc,
gdyż przez dłuższy czas niemożliwością było dotknięcie mnie.
Cuda, jakie Bóg mi uczynił
Właśnie te poważne obrażenia i oparzenia, jak i zatrzymanie pracy serca, którego
doświadczyłam i które z powodu swego długiego trwania – w pierwszych momentach
nikt nie mógł mnie dotknąć wskutek elektrycznego naładowania mojego ciała - zagrażało
memu życiu, w nadzwyczajny sposób udowadniają wielką dobroć, nieskończone
miłosierdzie naszego Pana i Boga, który zamknął nas wszystkich w Swoim Sercu i
nieustannie zaprasza każdego z nas do powrotu do Niego.
Poprzez trzy pojedyncze fakty, o których zaświadcza moje ciało, chciałabym Wam
ukazać owe cuda zdziałane przez Pana. Po pierwsze: ustanie pracy serca, wskutek czego
tlen nie dociera do mózgu i tym samym powstają trwałe jego uszkodzenia.
(Komentarz lekarzy odnośnie ustania pracy serca: „Tylko natychmiastowo podjęte
czynności reanimacyjne mogą uratować życie, gdyż już po 3 minutach od ustania pracy
serca brak tlenu w mózgu powoduje nieodwracalne szkody...” lub „ Dotychczasowi
pacjenci, którzy doświadczyli poważnego zatrzymania pracy serca, mają znikome szanse
na przeżycie i nie odniesienie większego upośledzenia...”)
Mimo tego, że dopiero po zbyt długo trwającym zatrzymaniu pracy serca mogłam być
podłączona do respiratora, po wybudzeniu ze śpiączki nie odniosłam żadnych szkód w
mózgu, co sami możecie stwierdzić widząc mnie tutaj. Wielu lekarzy ze szpitala w
Bogocie uzmysławiało mojej siostrze, która sama była tam lekarzem, beznadziejność i
bezsensowność dalszego podłączenia mojego organizmu do aparatury sztucznego
oddychania i chcieli ją namówić do tego, aby ukrócić te czynności. Na przekór tym
udzielonym w dobrej wierze radom, moja siostra z całą swą upartością i wpływami w
szpitalu postawiła na swoim, aby moje ciało nadal pozostało podłączone do aparatury.
Zatem, jaki to wspaniały cud, którego nie da się medycznie wyjaśnić!
Podobnie rzecz się ma z kolejnym cudem: moje zwęglone nerki i płuca zaczęły ponownie
funkcjonować. Lekarze nie przeprowadzili u mnie żadnej dializy, gdyż sądzili, że moje
nerki nie będą mogły już więcej funkcjonować. Byli bowiem zdania, że sztuczne
zastąpienie pracy nerek nie jest koniecznym zabiegiem u mnie, ponieważ i tak nie
miałam szans na przeżycie. Na przekór ich medycznemu osądowi moje zwęglone nerki
zaczęły od nowa pracować.
Za równie wielki cud należy uznać regenerację mojej skóry. Moje całe ciało stanowiło
jedną wielką żywą ranę po tym, jak usunięto i zeskrobano moją zwęgloną skórę. Widać
było żywą tkankę. Bolało nieopisanie. Paliło, jak gdybym znajdowała się w ogniu. Paliło
mnie wewnątrz i na zewnątrz, za każdym oddechem. Wszystko mnie bolało, tylko od
kostek w dół nie miałam czucia. Kiedy oczyszczali moje otwarte rany, w nogach nie
czułam zupełnie niczego, podczas gdy oczyszczanie moich pozostałych miejsc na ciele
sprawiało mi niesamowite bóle. Moje stopy przypominały dwa zwęglone kije. Były
zupełnie czarne.
Po miesiącu lekarze przyszli do mnie i powiedzieli: „Zobacz, droga Glorio, jak wielki i
niewiarygodny cud uczynił Bóg tobie. To po prostu wspaniałe, że prawie cała skóra
zregenerowała się. Wprawdzie to cienki naskórek, który tu i ówdzie się wytworzył i jest
jeszcze wiele otwartych miejsc, ale te miejsca z utworzoną delikatną skórą dają nam
powody do nadziei, że całe ciało pokryje się niebawem obronną skórą. Martwią nas
jednak twoje nogi. Nie jesteśmy w stanie tu już nic zrobić. Musimy niestety je
amputować.”
Byłam wcześniej wysportowana, byłam fanem aerobiku. I gdy mi powiedzieli, że muszą
mi obciąć stopy, pomyślałam tylko: Muszę jak najszybciej uciec z tego szpitala. Muszę
się stąd zabrać, aby uratować moje stopy. Lekarze wyszli z sali, a ja podniosłam się ze
szpitalnego łóżka, by podjąć ucieczkę. Ale już przy pierwszym kroku moje nogi nie
ustały i upadłam na brzuch niczym żółw lub żaba, która skacze po raz pierwszy i ląduje
brzuchem na ziemi. Musieli więc mnie podnieść z podłogi i zanieśli mnie z piątego piętra
na siódme. I wiecie, kogo tam spotkałam? Kobietę, której amputowano nogi od kolan w
dół. A teraz czekała na to, aż jej zamputują nogi powyżej, od bioder w dół. I gdy
patrzyłam na tę kobietę, myślałam o tym, ile pieniędzy potrzeba by było na zakup
nowych nóg.
Za żadne skarby świata nie możesz sobie sprawić nowych nóg. Jakim cudem są stopy.
Gdy chcieli mi obciąć nogi, ogarnął mnie nieopisany smutek i po raz pierwszy przyszła
mi do głowy myśl, że nigdy nie podziękowałam Panu za cud, jakim są moje nogi. Wręcz
przeciwnie; maltretowałam moje całe ciało, aby przeciwdziałać moim tendencjom do
tycia i przybierania na wadze. Głodowałam jak wariatka, wydawałam masę pieniędzy na
diety i inne kuracje, by tylko widzieć siebie szczupłą i mieć szczupłe nogi. Nie
kosztowało mnie to tylko jeden majątek; wydałam na to niewyobrażalnie wiele pieniędzy.
I teraz widzę moje stopy bez mięśni, chude jak szczapy, zupełnie czarne, pełne dziur ze
wszystkich stron. I teraz dziękuję Bogu za te zniekształcone nogi. Nagle stały się dla
mnie tak cenne. Nie był dla mnie ważny ich wygląd, a funkcja. Ważne było dla mnie to,
że je po prostu miałam. I za to podziękowałam Panu. Powiedziałam do kochanego Boga:
„Dziękuję Ci Panie za tę drugą szansę, którą mi dałeś! Dziękuję Ci ogromnie za tę
szansę, na którą sobie nie zasłużyłam. Ale, kochany Boże, proszę Cię z całego serca o
jedną przysługę, o bardzo małą przysługę. Pozwól mi mieć przynajmniej te
zniekształcone nogi! Pozostaw mi je, aby mogła się poruszać jako tako, abym mogła się
częściowo podnieść. Pozostaw mi je, proszę, pozostaw mi je przynajmniej takimi, jakimi
są. Będę Ci za to na zawsze wdzięczna.”
Naraz zaczynam czuć swoje stopy. To było w piątek. Od piątku do poniedziałku te moje
czarne kikuty, które były obumarłe i wyglądały jak szklanka ciemnej lemoniady z
bąbelkami powietrza, zaczerwieniają się i rozjaśniają. Czułam jednocześnie, jak krew
poczęła krążyć w tych zwęglonych nogach. Coraz bardziej czułam je, moje własne nogi. I
kiedy w poniedziałek lekarze podeszli do mojego łóżka, by przeprowadzić ostatnie
oględziny przed amputacją, zdziwili się, gdy wstałam z łóżka i stanęłam na własnych
stopach i do tego jeszcze nie przewracałam się. Badali mnie, dotykali moich stóp i nie
mogli po prostu uwierzyć, nie wierzyli własnym oczom. Pokazałam im ruchy, które
mogłam wykonać moimi nogami. Wprawdzie zadawały mi ogromny ból, ale myślę, że
jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa z powodu tego bólu, jaki w tamtej chwili
odczuwałam w nogach. Moje nogi powróciły do ciała. I to wszystko stało się w sposób,
którego medycyna nie jest w stanie wyjaśnić i który był przyczyną zdumienia lekarzy.
Ordynator oddziału na 7. piętrze szpitala zaraz powiedział mi: „Wie pani, w ciągu 38 lat
mojej lekarskiej praktyki, nigdy nie widziałem i nie przeżyłem tak wielkiego cudu, jak
ten z pani nogami.”
Popatrzcie tutaj, moje drogie rodzeństwo w Panu, oto moje zregenerowane stopy. Nie z
arogancji i próżności, lecz by oddać chwałę Bogu, kroczę przed Wami i pokazuję moje
nogi, by udowodnić Wam wielkość dzieł Pana, naszego Boga żywego, Jego
nieskończonej MIŁOŚCI ku nam i Jego wszechmocy. (Komentarz: Gloria kroczy na
podium tu i tam, a słuchacze klaszczą widząc ów cud Boga.)
Inny, wielki cud uczyniony przez Pana jest taki: nie miałam piersi. Wyobraźcie sobie,
byłam bardzo dumną, próżną kobietą. Moim motto było: „Kobieta musi ukazywać i
korzystać ze swych uroków, jakie dostała w prezencie od natury.”
I tak sobie mówiłam, bo najlepsze co mam - moje piersi, nogi i w ogóle moja sylwetka -
są moim kobiecym ciałem i będę je eksponować. Ukazywałam moje kobiece wdzięki
bardzo ostentacyjnie. Podkreślałam okrągłości mojej figury i ekstrawagancko poruszałam
biodrami. W ten sposób zawsze zwracałam na siebie uwagę. Nosiłam zawsze ubrania z
dużym rozcięciem, by wyeksponować mój duży biust. Wmawiałam sobie piękno moich
nóg. I popatrzcie, drodzy Bracia i Siostry w Panu, właśnie ci wszyscy „faworyci i
faworytki” mojej próżności były najbardziej spalone. Właśnie to wszystko zwęgliło się i
było całkowicie brzydkie.
Powracając do kolejnych cudów, zdziałanych przez Pana. Udałam się do lekarza, który
opiekował się mną, gdy byłam aktywna sportowo. Wyobraźcie sobie: lekarz, który zwykł
oglądać pewną siebie i zarozumiałą kobietę, która dla swej figury odchudzała się jak
wariatka, połykała i pochłaniała niczym odkurzacz leki i używki, ten mój lekarz nagle
ujrzał moje ciało na wpół spalone i zniekształcone. Nie mógł wierzyć własnym oczom.
Przeprowadził bowiem wszystkie możliwe badania za pomocą CRT, przy pomocy
najnowocześniejszych, nuklearnych medycznych urządzeń.
Potem powiedział do mnie: „Wie pani, z tym małym kawałkiem wątroby, który pozostał,
przeżyje pani. Ale pani jajniki, moja droga pani, po prostu całkowicie się skurczyły,
zwęgliły, uschły i przypominają garść wysuszonych winogron. I dlatego nigdy już nie
będzie pani mogła mieć dzieci.”
Pomyślałam sobie w duchu: „Dziękuję Ci Boże, że w ten sposób zabrałeś mi troskę
związaną z planowaniem rodziny. W naturalny sposób stałam się bezpłodna. Dzięki Ci
Boże za to, chwała Ci za to.” Byłam nawet szczęśliwa z tego powodu, gdyż tak było
jednej troski mniej. Ale półtora roku później odczuwałam swędzenie tam, gdzie były
moje piersi i trochę więcej skóry pokrywało teraz moje żebra. Skóra naciągała się i
wyciągała. Bolało mnie. Nagle mój biust uwidocznił się i urosły mi piersi. Było to dla
mnie niezwykle dziwną rzeczą, nie dającą się wytłumaczyć, że nagle z powrotem miałam
swoje piersi. I wiecie, jaka była tego przyczyna? Stwierdziłam, że byłam w ciąży
pomimo spalonych jajników. I tak oto Bóg na nowo podarował mi piersi. I tymi piersiami
byłam w stanie wykarmić moim matczynym mlekiem cudowną, zdrową córeczkę, którą
urodziłam. Ta moja najmłodsza córka ma na imię Maria José. Wskutek tego wszystkiego
znormalizowała się również moja menstruacja i wszystkie moje kobiece hormony
zrównoważyły się. Także moje jajniki z powrotem wytwarzały komórki jajowe.
To są ogólnie rzecz biorąc cuda Pana, które uczynił mojemu ciału i o których
zaświadczam.
Drugi aspekt zdarzenia
Teraz posłuchajcie mnie dobrze! To był cielesny, materialny, fizyczny aspekt mojego
wypadku. Ale drugi aspekt tego zdarzenia był znacznie piękniejszy - to było
niewyobrażalne, cudowne przeżycie. Musicie bowiem wiedzieć, że najpiękniejsze,
najcudowniejsze w tym wypadku było to, co spróbuję teraz opowiedzieć ludzkimi
słowami, mimo że nie da ująć za pomocą ziemskich sformułowań.
Bo gdy moje zwęglone ciało leżało, znajdowałam się (moja dusza) w cudownie białym
tunelu. Wokół mnie było białe światło, które dawało mi taką rozkosz, pokój i szczęście -
uczucia, których nie można opisać ludzkimi słowami. Nie ma po prostu takich wyrażeń,
by oddać wielkość tej chwili. To była szalenie wielka ekstaza, nie dająca się opisać
rozkosz. Nie rozumiem, dlaczego się nam przedstawia śmierć jako swego rodzaju karę.
Uwolniona zostałam od czasu i przestrzeni.
W świetle tym poruszałam się naprzód, niesamowicie szczęśliwa i przepełniona radością.
Nic mnie nie trapiło. Gdy spojrzałam do góry, ujrzałam na końcu tunelu coś jakby słońce,
białe światło, mówię „białe” by podać kolor, ponieważ koloru światła i jego jasności nie
da się opisać; koloru tego nie dało się porównać z kolorami, jakie istnieją na tym świecie.
Światło było po prostu wspaniałe. Było dla mnie źródłem tej całkiem wielkiej miłości,
tego pokoju we mnie i dookoła mnie; to była nieopisana miłość i pokój, jakiego nie
znałam na ziemi..
Gdy tak poruszałam się do przodu w tym tunelu, powiedziałam do siebie samej: „O rany!
Umarłam…” I w tej chwili pomyślałam o moich dzieciach i lamentowałam: „O mój
Boże, moje dzieci! Co na to moje dzieci?”
Byłam zawsze zajętą i zestresowaną matką, która nigdy nie miała dla nich czasu.
Wychodziłam z domu wczesnym rankiem, aby podbić świat i wracałam dopiero późnym
wieczorem. Z tej przyczyny nie byłam w stanie właściwie zatroszczyć się o moją rodzinę
i dzieci. Wówczas ujrzałam nędzę mojego własnego życia w całej prawdzie, bez żadnych
retuszy i ogarnął mnie wielki smutek.
W tym momencie wewnętrznej pustki z powodu nieobecności moich dzieci straciłam
poczucie czasu i przestrzeni. Znowu spojrzałam ku górze i zobaczyłam coś bardzo
pięknego. W jednej chwili ujrzałam wszystkie osoby mojego życia, naprawdę w jednej
chwili, żyjące i zmarłe. Objęłam moich pradziadków, moich dziadków, moich rodziców,
którzy już nie żyli, po prostu wszystkich! To była taka doniosła chwila; było cudownie.
Pojęłam, że oszukano mnie odnośnie reinkarnacji. Tym samym praktycznie strzeliłam
sobie gola do własnej bramki, ponieważ zawsze fanatycznie broniłam reinkarnacji.
Powiedziano mi kiedyś, że pewna osoba jest inkarnacją mojej prababci, ale nie
powiedziano mi kto, i ponieważ wróżenie kosztowało zbyt dużo, dałam sobie z tym
spokój i nie dociekałam, kim jest ta osoba. Ja sama spotykałam ciągle ludzi, o których
sądziłam, że są inkarnacją mojego pradziadka i dziadka. A teraz obejmowałam dziadka i
pradziadka. Uściskaliśmy się gorąco i spotkałam wszystkich w jednej chwili; było tak ze
wszystkimi osobami, które znałam i które pochodziły ze wszystkich stron, gdzie niegdyś
byłam, ze zmarłymi i żyjącymi – a to wszystko w jednym momencie.
Tylko moja córka przestraszyła się, gdy ją przytuliłam. Wtedy miała 9 lat i poczuła mój
uścisk w swoim obecnym życiu na ziemi, w tym samym momencie. Czuła zatem mój
uścisk w tych godzinach, w czasie których ona i cała rodzina bali się o moje życie, gdyż
moje ciało znajdowało się jeszcze w śpiączce. Zwykle nie czujemy takiego uścisku z
zaświatów. W takim cudownym stanie czas zatrzymał się, nie odczuwałam ciężaru ciała.
Nie postrzegałam już ludzi tak jak wcześniej. Podczas mojego życia zwracałam uwagę na
to, czy ktoś jest gruby, szczupły, brzydki, ciemnoskóry czy był dobrze ubrany czy nie..
Według tych kryteriów dzieliłam osoby i byłam z tego powodu pełna uprzedzeń i
cynicznej krytyki. Zawsze, gdy mówiłam o innych, krytykowałam ich. Teraz, tutaj, było
inaczej. Teraz widziałam również wnętrze ludzi i jak pięknie było widzieć to ich wnętrze,
ich myśli, uczucia, gdy ich obejmowałam. I gdy tak przytulałam wszystkich,
równocześnie poruszałam się coraz wyżej. W ten sposób czułam się coraz to pełniejsza
pokoju i szczęścia. I im wyżej się unosiłam, tym bardziej byłam świadoma, że przypadła
mi w udziale cudowna wizja. Na końcu tej drogi zobaczyłam jezioro, cudowne jezioro,
otoczone tak wspaniałymi drzewami, tak pięknymi, że nie da się tego opisać. Podobnie
kwiaty; były tutaj we wszystkich kolorach, o zapachu, który dawał rozkosz – wszystko
było inne, wszystko było tak piękne w tym cudownym ogrodzie, w tym wspaniałym
miejscu. Nie ma słów, by to opisać. Wszystko było miłością. Były tam dwa drzewa, które
tworzyły coś na kształt bramy. Wszystko to różni się od tego co znamy. Nawet kolory nie
są podobne do tych naszych. Tam wszystko jest niewypowiedzianie piękne. W owej
chwili ujrzałam mojego siostrzeńca, który wraz ze mną uległ wypadkowi, jak wszedł do
tego cudownego ogrodu. I wiedziałam, czułam, że nie wolno mi było wejść do tego
cudownego ogrodu, że nie mogłam jeszcze tam wejść.
martwe na ziemi. Wszyscy za wyjątkiem tych, którzy sami odbierają sobie życie,
doświadczają uścisku Boga Ojca. Dlatego też widzą owe światło i czują ową ogromną
miłość, która tam wszystko wypełnia. Bóg Ojciec obejmuje nas wszystkich, gdyż kocha
nas wszystkich w doskonały sposób. Tak oto ukazuje nam, jak bardzo nas kocha. Ale
ponieważ Bóg nikogo nie zmusza, często bywa tak, że dobrowolnie decydujemy się żyć
bez Boga. W ten sposób to my wybieramy sobie ojca w naszym życiu. Bierzmy Boga za
ojca i dostosujmy nasze życie do Niego i Jego przykazań miłości, albo zdecydujmy się na
szatana, „ojca kłamstwa” i przyczyny grzechu oraz zepsucia, który zna tylko nienawiść,
pogardę i szerzy je na tej ziemi.
Po tym uścisku Boga Ojca dusza pozostaje przy Nim, albo przekazywana jest szatanowi,
którego z własnej woli wybrała sobie na ojca w swoim życiu. Ponieważ jeśli na ziemi
zdecydowaliśmy się żyć bez Boga Ojca, nie zmusza nas On do spędzenia z Nim
wieczności.
Widziałam, jak moje nieruchome ciało leżało na noszach na oddziale uniwersytetu
medycznego w Bogocie. Widziałam lekarzy, jak się o mnie starali i aplikowali mi
elektrowstrząsy, by wznowić pracę serca. Przedtem ja i mój siostrzeniec leżeliśmy ponad
dwie godziny na ziemi, ponieważ nie można nas było dotknąć z powodu wyładowań,
jakie wychodziły z naszych naładowanych prądem ciał. Dopiero teraz mogli się nami
zająć i dopiero teraz podjęto moją reanimację.
I patrzcie: podchodzę (moja dusza) do mojego ciała i poruszam stopami mojej duszy owe
miejsce na mojej głowie (pani Gloria wskazuje na miejsce na swojej głowie). Dusza jest
obrazem naszego ludzkiego ciała w swojej właściwej formie. W tym momencie
przeskoczyła na mnie z wielką siłą iskra. I tak oto wciskam się w swoje ciało. Zdawało
mi się, że wciąga mnie w siebie. To wejście strasznie bolało, gdyż ze wszystkich stron
ciało wysyłało iskry. Czułam, jak gdybym wciskała się w coś małego, ciasnego. To było
jednak moje ciało. Miałam wrażenie, jak gdybym będąc normalnej wielkości wciskała się
w dziecięce ciuszki, które zdawały się być zrobione z drutu. To był potworny ból. Od tej
chwili zaczęłam odczuwać bóle mojego całkiem spalonego ciała; to spalone podbrzusze
tak bardzo bolało, tak niewymownie, paliło strasznie, wszystko dymiło i parowało.
Słyszałam, jak lekarze zawołali: „Doszła do siebie! Doszła do siebie!”
Radowali się niezmiernie, ale mój ból był nie do opisania. Nogi były zupełnie czarne i
zwęglone, moje całe ciało było żywą raną, jeśli w ogóle było to jeszcze ciało.
Pierwszy powrót
W tym momencie usłyszałam głos mojego męża. Krzyczał, płakał ze złamanym sercem i
wołał z całej duszy: „Gloria!!! Gloria! Proszę nie zostawiaj mnie samego. Popatrz, twoje
dzieci potrzebują cię. Gloria, wróć! Nie bądź tchórzem i nie zostawiaj nas samych!”
W tamtej chwili widziałam wszystko – jednym spojrzeniem. Miałam wgląd na wszystko
i widziałam nie tylko jego, jak tak boleśnie płakał. Był cały we krwi, gdyż on także
odniósł obrażenia. Wprawdzie nie został trafiony przez piorun, ale energia naładowania
pioruna porwała go i rzucała nim na prawo i lewo. Nasze ciała podskakiwały jak gumowe
piłeczki, jak na jakiejś trampolinie. Z tego powodu mój mąż się został zraniony i
krwawił. W owym momencie Pan pozwolił mi wrócić. Ja jednak nie chciałam tego. Ten
pokój, ta radość, ta rozkosz, jakimi byłam otulona, zachwycały mnie. Ale stopniowo i
coraz bardziej zaczęłam się poruszać wstecz w kierunku mojego ciała, które leżało
Próżność
Największy i najbardziej nieznośny ból stanowiła moja próżność. To był inny rodzaj
cierpienia we mnie, to była próżność światowej kobiety, zemancypowanej światowej
kobiety, samodzielnej, pewnej siebie specjalistki, profesjonalistki, wykształciuszki,
intelektualistki, naukowca, bizneswoman, kogoś, kto chciał znaczyć coś w
społeczeństwie. Jednocześnie byłam niewolnicą mojego ciała, niewolnicą urody, mody.
Codziennie spędzałam cztery godziny na aerobiku, masażach, dietach i zastrzykach, i na
wszystkim, co tylko możecie sobie wyobrazić.
Najważniejszą rzeczą, moim bożkiem było piękno mojego ciała. Dlatego ponosiłam
wiele wyrzeczeń. To było moim życiem: bałwochwalstwo dla mojej zewnętrznej urody.
Zwykłam mawiać, że piękny biust jest po to, by go pokazywać. Dlaczego miałabym go
ukrywać? To samo mówiłam o moich nogach, gdyż wiedziałam, że były atrakcyjne i że w
ogóle miałam bardzo dobrą figurę.
W pewnym momencie z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że przez całe życie
pielęgnowałam tylko moje ciało. To było centrum mojego życia i jedyne, co mnie
interesowało: miłość do niego. A teraz już go nie miałam. Tam, gdzie były piersi, były
okropne dziury, zwłaszcza po lewej stronie nie było niczego. Moje nogi wyglądały
strasznie, bardziej były to kikuty, zwęglone, zupełnie czarne jak spalony kotlet z grilla.
Tak, wszystkie miejsca mojego ciała, które najbardziej pielęgnowałam, były zwęglone i
obumarłe.
Bogiem. Grzech nie pozostał tylko we mnie, lecz ten grzech zaczął rozprzestrzeniać się
ze mnie na zewnątrz i zarażać innych. Stałam się aktywna; w złym znaczeniu tego słowa.
O tak, nawet sama zaczęłam opowiadać wszystkim, że diabeł nie istnieje, że jest
wymysłem duchowieństwa – także kolegom na uniwersytecie zaczęłam mówić, że Boga
też nie ma i że jesteśmy produktem ewolucji itp.
I tak oto udało mi się wpłynąć na wiele ludzi.
Diabeł istnieje naprawdę
A teraz słuchajcie, co się zdarzyło, gdy znajdowałam się w tej straszliwej sytuacji: co za
potworny strach! Nagle zobaczyłam, że demony istnieją; przybyły teraz, by mnie zabrać.
Widziałam przede mną te diabły w całej ich potworności. Żaden z wizerunków, jakie
dotychczas widziałam na ziemi, nie może nawet w najmniejszym stopniu przedstawić
tego, jak straszliwie wyglądają.
I tak oto widzę, jak na raz wychodzi ze ścian sali operacyjnej wiele ciemnych postaci.
Wydają się być normalnymi i zwyczajnymi ludźmi, ale wszystkie mają to przeraźliwe,
okropne spojrzenie. Nienawiść emanuje z ich oczu. I natychmiast pojmuję, że jestem im
coś winna. Przybyły, by mnie „zainkasować”, ponieważ przyjmowałam ich propozycje
do grzechu, i teraz musiałam za to zapłacić, a ceną byłam ja sama. Zaprzedałam diabłu
moją duszę. Dobiłam z nim interesu. Moje grzechy miały bowiem swoje konsekwencje.
Grzechy należą do szatana, nie są czymś za darmo od niego, trzeba za nie zapłacić. Ceną
jesteśmy my sami. Kiedy więc robimy zakupy w jego sklepie – że się tak wyrażę –
będziemy musieli zapłacić za towar. Bądźmy tego świadomi. Ujrzałam naraz wszystkie
me grzechy, jak stawały się żywe, które popełniłam od mojej ostatniej spowiedzi, to
znaczy od ostatniej spowiedzi u katolickiego księdza i jego rozgrzeszenia.
Musimy zapłacić za każdy grzech; płacimy naszym spokojem sumienia, naszym
wewnętrznym pokojem, naszym zdrowiem… A gdy jesteśmy wiernymi stałymi klientami
w supermarkecie szatana i kupujemy tylko w jego sklepie, na końcu on sam nas
„zainkasuje”. Stajemy się jego własnością. Sprzedaliśmy mu swoją duszę.
Największym kłamstwem, największą sztuczką diabla jest to, że szerzy bajki, jakoby go
w ogóle nie było.
Te straszne, ciemne postaci okrążają mnie i oczywistą rzeczą jest, że przybyły tylko w
jednym celu: zabrać mnie ze sobą. Prawdopodobnie nie macie wyobrażenia, jaka to była
trwoga, okropny strach, do tego stopnia, że w tej sytuacji na nic mi się zdał mój intelekt,
wiedza, moje akademickie tytuły i ukończone kształcenie zawodowe. Były całkowicie
bez wartości. Te grzechy wciągają więc nas w głąb, w dół, do „ojca kłamstwa”. Ale gdy
my nieudacznicy przynosimy Bogu nasze grzechy w sakramencie pokuty i pojednania,
wtedy to On płaci cenę. On zapłacił ją na krzyżu Swoją własną Krwią i życiem. I On
ponownie płaci za każdym razem, gdy grzeszymy. Zniósł dla nas potworne męki, które
sobie sami zgotowaliśmy i które były zobowiązaniem wobec właściciela grzechów
(szatana).
Zostaliśmy odkupieni przez Jezusa Chrystusa. Mamy więc prawo do Jego Królestwa,
Jego życia, gdyż uczynił nas „Dziećmi Bożymi”.
I oto przybyły te ciemne istoty, by zainkasować swoją własność – mnie…Widziałam, jak
wychodzą ze ścian i wkraczają do sali. Mnóstwo istot, które nagle stanęły wokół mnie.
W szpitalu
Następnie zabrano mnie do szpitala. Tam zaczęto mnie szybko operować i zeskrobywać
miejsca ze spaloną tkanką. W czasie narkozy po raz drugi opuściłam ciało i przyglądałam
się, co robili ze mną lekarze i byłam zatroskana o moje życie, przede wszystkim bałam z
powodu nóg. Nadal miałam w sobie tę dumę, że jestem właścicielką moich nóg, mojego
ciała i w mojej mocy było tak trenować przez sport i ćwiczenia, aby były przez
wszystkich podziwiane. Gdy nagle wydarzyło się coś przerażającego..
Muszę wam, kochani Bracia i Siostry wyznać, także w sprawach religii byłam „na
diecie”. W relacjach z Bogiem byłam „stosującą dietę katoliczką”. Ważne jest, abyście
wiedzieli, że byłam złą katoliczką. Moja cała relacja z Bogiem polegała na tym, że
uczęszczałam na niedzielną mszę, która trwała zaledwie 25 minut. Wyszukiwałam sobie
zawsze takie msze, gdzie ksiądz najmniej mówił, ponieważ nudziło mnie jego gadanie.
Jaką męką byli dla mnie księża, którzy wygłaszali długie kazania. To była moja relacja z
Bogiem! Była słaba i dlatego też wszystkie światowe prądy i nowe trendy w modzie
miały nade mną taką władzę. Byłam prawdziwą chorągiewką na wietrze. Co właśnie
uchodziło za najnowsze, najnowocześniejsze z racjonalizmu czy wolnej myśli, tam
garnęłam się z zapałem.
Brakowało mi ochrony modlitwy, brakowało mi wiary. Brakowało mi także wiary w siłę
łaski, w moc Ofiary Mszy Świętej. I właśnie gdy kształciłam się i specjalizowałam w
zawodzie, ta moja chwiejność wydała najgorsze owoce. W tamtym czasie na
uniwersytecie słyszałam pewnego dnia, jak jeden katolicki ksiądz powiedział, że nie ma
diabła i tak samo nie ma piekła. To było właśnie to, co chciałam usłyszeć! Natychmiast
pomyślałam sobie w duchu: jeśli więc nie ma diabła i piekła, to wszyscy dostaniemy się
do nieba. Kto w takim razie musi się obawiać? Mogę zatem robić to, co mi się podoba.
To, co mnie zasmuca, a co muszę Wam z wielkim wstydem wyznać, to fakt, że wiara w
istnienie piekła była tym ostatnim sznurem, który trzymał mnie przy Kościele. To był po
prostu egzystencjalny strach przed diabłem, który trzymał mnie w łączności ze wspólnotą
Kościoła. Więc gdy powiedziano mi, że nie ma szatana i w ogóle piekła, powiedziałam
sobie od razu: „Dlaczego mam się jeszcze starać i walczyć o życie wedle reguł „starego
Kościoła”. No dobra, wszyscy pójdziemy do nieba, dlatego całkowicie obojętne jest to,
kim jesteśmy i co czynimy.”
To było właśnie ostatecznym powodem, dla którego całkowicie oddaliłam się od Pana.
Oddaliłam się od Kościoła i zaczęłam kląć na niego i nazywałam go głupim oraz
zacofanym itp. Nie obawiałam się już grzechu i zaczęłam niszczyć moją relację z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl