Sandemo Margit - Opowieści 25 - Pewnej deszczowej nocy, Margit Sandemo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARGIT SANDEMO
PEWNEJ
DESZCZOWEJ NOCY
Z norweskiego przełożyła
ELŻBIETA PTASZUŃSKA - SADOWSKA
POL - NORDICA
Otwock 1997
1
ROZDZIAŁ I
Helga pędziła drogą w dół niczym spłoszone dzikie zwierzę, oddalając się od domu
swego dzieciństwa, który teraz stał się dla niej źródłem leku i przerażenia. Choć czuła ból
w piersiach, a nogi ledwie ją już niosły, z rozwianymi włosami biegła na oślep dalej.
Jedyna myśl, jak kołatała się jej w głowie, to uciec jak najdalej stąd, i to na zawsze.
- Helga! Dokąd to!
Stanęła jak wryta. To matka wracała z miasta, wcześniej, niż zapowiedziała.
Dziewczyna czuła, że robi jej się niedobrze.
- Co się z tobą dzieje? Wyglądasz, jakbyś spotkała upiora. Co się stało?
Opanowała się na tyle, żeby móc odpowiedzieć.
- Nic - wydyszała. - Nic! Chciałam tylko wyjść ci naprzeciw, mamo.
Matka popatrzyła na nią w sposób, którego Helga zdecydowanie nie lubiła. Starsza
kobieta o zmęczonej twarzy wzięła córkę za rękę i ruszyła po górę w kierunku domu.
- To już drugi raz w ciągu ostatnich dni. Co cię tak przeraża?
Helga nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Drżała na całym ciele.
Matka zamilkła i przez resztę drogi pogrążona była w zadumie.
Doszły na górę po szerokim nawisie, z którego roztaczał się rozległy widok na fiord.
Gospodarstwo było duże, należał do niego zadbany dom oraz urodzajne pola i bujne łąki.
Głęboko w dole płynęła rzeka pełna pstrągów i rozpościerało się miasto, które Heldze
wydawało się światem ze snów. Kilkakrotne wyprawy do niego pozostawiły w jej pamięci
wspomnienie przygody, podniecającego napięcia i niewiarygodnych wprost tłumów ludzi.
W rzeczywistości było to całkiem małe norweskie miasteczko, ale ona nie miała wysokich
wymagań i nie znała niczego, z czym mogłaby je porównać.
Był rok 1895. W owym czasie młode córki wiejskich gospodarzy niewiele widywały poza
swymi stronami rodzinnymi. Matka Helgi stanowiła pod tym względem prawdziwy
wyjątek: ona była nawet po drugiej stronie morza!
Drzwi otworzył ojczym Helgi. Dziewczyna zdołała opanować lęk i niechęć przed
wejściem do domu, lecz starsza kobieta doskonale wyczuła mimowolne szarpnięcie w
swej dłoni i bardzo się nim zdziwiła.
- Jak było w mieście?
2
Matka Helgi odwróciła twarz od swej ładnej osiemnastoletniej córki ku mężowi. Zrobiło jej
się ciepło na sercu. Ottar, ten, który kiedyś uganiał się za spódniczkami, okazał się taki
dobry! Był jedynym człowiekiem, jaki zajął się nią, kiedy znowu wróciła do wsi. Ożenił się
z nią, mimo że miejscowa społeczność potępiła i odrzuciła ją razem z jej „bękartem”. A
Heldze okazywał potem zawsze tyle samo ciepła i miłości, co swym własnym dzieciom,
czyli młodszemu rodzeństwu dziewczynki.
Zaczęła opowiadać z ożywieniem o wizycie w miasteczku. Helga zamierzała właśnie
wyjść z domu, gdy matka zawołała do niej:
- Bądź tak dobra i zabierz się za kolację!
- A nie potrzebujecie, matko, pomocy przy dojeniu? Mogłabym...
- nie, dam sobie radę.
Sięgnęła po umyty cebrzyk na mleko i skierowała się ku oborze.
Helga zaczęła nerwowo wyjmować naczynia. Ottar wszedł za nią do kuchni.
- Posłuchaj mnie! - powiedział cicho i prosząco. - Przecież nie zamierzam wyrządzić ci
krzywdy. Powiedz, czy nie byłem dla ciebie zawsze dobry?
- Tak - odrzekła, nie podnosząc wzroku sponad stołu.
- To może i ty też mogłabyś być choć trochę dla mnie miła, co?
I to właśnie było w tym wszystkim najtrudniejsze - ta jego dobroć. Wcale nie chciała go
ranić, ale tak naprawdę to powinna uderzyć go prosto w twarz.
Nie czuła się jednak zdolna, by uczynić coś takiego. Wszystkie dzieci bowiem zostały
wychowane w karności i szacunku dla rodziców.
- Posłuchaj mnie uważnie! Matka nie musi o niczym wiedzieć. Ja bardzo ją szanuję,
przecież widzisz, ale ona jest już stara i na nic nie ma ochoty, czuję się przy niej
strasznie samotny. A ty jesteś taka ładna, że aż trudno ci się oprzeć. No, spróbuj mnie
tylko zrozumieć!
Przysunął się bliżej i objął ją mocno w pasie. Helga nie zdołała się opanować i krzyknęła
z odrazą. Uwolniła się z objęcia.
W tej samej chwili do kuchni weszła matka.
Od razu zbladła, ale udała, że nic nie zauważyła. Powiedziała spokojnie:
3
- Czarna krowa tak wierzga, że nie mogę jej wydoić. Pomożesz mi, Helga?
Z zarumienionymi policzkami i z opuszczoną głową dziewczyna pospieszyła za matką do
obory.
Z krową wszystko było w porządku. Matka wróciła tylko do kuchni po coś, czego
zapomniała zabrać. A może miała jakieś przeczucie...?
Heldze drżały dłonie, zupełnie nie mogła nad nimi zapanować. Do tej pory jakoś sobie
radziła z całym tym problemem - wymykała się ojczymowi i po prostu wychodziła z domu,
ale za każdym razem coraz trudniej było bronić się przed jego odrażającymi zalotami i
jednocześnie nie zachowywać się wobec niego agresywnie.
- Posłuchaj mnie, córko - odezwała się z ociąganiem matka, nie przerywając swych
zajęć. - Prosiłaś nas niedawno, żebyśmy ci pomogli wyjechać na zarobek. Nie chcieliśmy
się zgodzić, bo coś takiego nie przystoi dobrze zabezpieczonej najstarszej chłopskiej
córce. Widzę jednak, że nie podoba ci się ten chłopak, którego ci wyszukałam, twój
ojczym też o tym wie...
Przygryzła wargi. Teraz już rozumiała, dlaczego Ottar był przeciwny tej znajomości. I
dlaczego Helga prosiła tak usilnie, niemal z desperacją, by pozwolili jej wyjechać na
zarobek.
O Boże, przecież nie mogła utracić Ottara! Potrzebowała go, w żaden sposób nie
umiałaby się bez niego obejść! A co z jej dzieckiem, jej młodziutką, bezbronną córeczką?
Musiała dokonać wyboru, teraz, natychmiast! Znalezienie dziewczynie posady w
pobliskim miasteczku nic by nie dało, mogłoby tylko jeszcze przyspieszyć katastrofę.
Westchnęła głęboko i zaczęła mówić dalej:
- Jak widzisz, przyjeżdżał tu, w nasze okolice, na połów łososi szkocki lair
Zabrał mnie
ze sobą jako swoją służącą do Londynu, gdzie mieszkał w zimie. Tam spotkałam jego
syna, w którym się zakochałam, a kiedy wróciłam znowu do wsi, nosiłam już ciebie w
sobie. Nikt nic o tym nie wiedział: ani twój ojciec, ani ja, ale kiedy już się upewniłam,
napisałam mu o tym zrozpaczona. Tymczasem on zdążył się ożenić i nic nie dało się
zrobić. Poza tym i tak się dla niego nie liczyłam. Ale musisz wiedzieć, że przez te
wszystkie lata bardzo się o ciebie troszczył. Uznał się za swoje dziecko, pisał i przysyłał
pieniądze, dzięki czemu Ottar mógł tak powiększyć gospodarstwo. Od paru lat żona
twojego ojca nie żyje. On już dawno prosił, żebyś przyjechała do jego zamku w Szkocji.
Ale ja nie miałam odwagi wyprawiać się w taką drogę, byłaś przecież młodziutka.
Helga stała w milczeniu, przysłuchując się słowom matki.
4
- Wiesz pewnie, że Mikalsenowie wyjeżdżają do Ameryki? - kontynuowała matka. -
Wyruszają za parę dni, a ich statek płynie właśnie przez Edynburg. Odłożyłam trochę
pieniędzy, wystarczy ci na drogę, a twój ojciec opisał bardzo dokładnie, do kogo masz się
zwrócić po pomoc po przybyciu do Edynburga. Często się dziwiłaś, po co uczę cię
angielskiego. Teraz już wiesz, dlaczego. Mikalsenowie na pewno zaopiekują się tobą na
statku, co ty na to?
Serce waliło Heldze jak młotem. Matka i córka przez chwilę patrzyły na siebie w wielkim
skupieniu. Żadne słowa nie zdołałyby wyrazić smutku i bólu, jaki obie odczuwały, chaosu
myśli przemykających im przez głowy. Rozumiały się bez nich.
- Tak, zgadzam się - powiedziała cicho Helga.
Dorożka skrzypiąc zatrzymała się w ciemności.
- To tutaj, dalej już nie jadę - oznajmił opryskliwym tonem szkocki woźnica.
Helga wysiadła. Ze spowitego w wieczorny mrok nieba sączyły się melancholijne drobne
krople. Na wprost przed nią otwierał się parów, a wiodąca przezeń droga gubiła się w
zasłonie deszczu. Zbocza wąwozu porastały wrzosy, gdzieniegdzie słabo połyskiwały
samotne, szare domy, a nieco z boku, po prawej stronie, wznosiła się ku niebu baszta,
rozłożysta i zakończona u góry szerokimi blankami, przypominająca jeden z tych
brzydkich średniowiecznych zamków, które dawno już padły ofiarą licznych najazdów i
nieubłaganego działania czasu.
- Czy to jest Aidan’s Broch? - spytała Helga drżącym głosem.
- Nie, to zamek Hiss. Boże, miej mnie w opiece!
Odwrócił głowę w druga stronę, jakby nie chciał w ogóle widzieć tej przedziwnej budowli,
wyraźnie budzącej w nim niemiłe uczucia.
Helga zapłaciła woźnicy; wolałaby oczywiście, żeby jeszcze nie odjeżdżał, lecz nie miała
powodu, by zatrzymywać go dłużej. Z przerażeniem w oczach spojrzała w stronę
ponurego parowu.
- Ale jak ja tam trafię...?
- Wystarczy iść prosto przed siebie. Aidan’s Broch leży na samym końcu doliny.
Po czym smagnął konia batem i dorożka ruszyła z miejsca tak szybko, jakby uciekała
przed bezimiennymi cieniami.
Helga została sama na drodze z nędzną walizką w ręce.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]